Zimową porą zdarza się, że temperatura w Hong Kongu spada do dziesięciu stopni. Wczoraj wieczorem zapukał sąsiad przyodziany w wełniany kubraczek i z troską w głosie zapytał czy mamy ciepłą kołdrę bo noc będzie zimna. A i owszem mamy, ale nie spodziewamy się mrozu - taką otrzymał odpowiedź.
Dzisiejszy dzień jak na tutejsze warunki rzeczywiście chłodny, bo temperatura błąka się w okolicach rzeczonych dziesięciu stopni. W autobusie czułem się jakbym siedział w szafie babci - tak pachniało naftaliną. Zapach pochodził z rzadko tutaj używanej garderoby - Chińczycy powyciągali grube wełniane czapy, kożuszki, kurtki z podpinkami, szaliki. Nie sądzę żeby można takie rzeczy nabyć w lokalnych sklepach - towary pewnie pochodzą z prywatnego importu.