How’ya goin’ Mate? To powszechnie używane w Australii powitanie. Zaczynam w taki sposób, bo choć ekspertem się nie czuję, ale myślę sobie, że kilka przykładów australijskiego slangu przedstawić warto.
Gdy zapytasz przybysza z krainy kangurów „skąd jesteś?” w odpowiedzi usłyszysz „straya”.
„No worries” - nie ma sprawy, ok, nie martw sie, do zobaczyska. Tym zwrotem (no worries, mate) zostałem przywitany tuż po wylądowaniu w Australii i słyszę go często. Zwrot klucz, wszędzie i zawsze jest na miejscu. Kiedy po całodniowej „hard yakka” (ciężkiej pracy) wychodzę z biura usłyszeć mogę na pożegnanie „have a good one”, czyli miłego dnia/wieczora, na razie.
McDonald’s w Australii zwany jest „macca's”. Aby uczcić Dzień Australii w tym roku część lokali zmieniła na kilka dni oznakowanie. Zamiast McDonald's pojawiły się napisy Macca's.
Kilka frywolnych słówek i zwrotów... Na początek „norks”, słówko oznaczające kobiece piersi. Przykład zastosowania: "Check out the norks on that shiela!". Tu pojawia się nowe słówko „shiela” czyli dziewczyna, dla zilustrowania jeszcze jeden przykład użycia: "Oi mate, now thats a fine lookin shiela!". Biorąc pod uwagę, że dziewczyny noszą szorty, mini i t-shirty jak najbardziej na miejscu będzie wyrażenie „crack a fat” czyli mieć erekcję. Aby zakończyć "pieprzną" część lekcji ostatni zwrot - „Map of Tassie”. Mapą Tasmanii określają Australijczycy kobiece włosy łonowe (z uwagi na podobny kształt).
„Bottle shop” to nic innego jak nasz sklep monopolowy. To hasło nadaje się na oddzielną historię, bo nigdzie wcześniej nie spotkałem się z monopolowym typu drive-through albo drive-thru. Tak jak w Polsce można zanabyć drogą kupna hamburgera w Macca’s nie wysiadając z samochodu, tak tu wjeżdżasz, zamawiasz skrzynkę piwa i jakieś whisky, pan/pani wrzuca to na pakę „ute” (utility vehicle) i wyjazd. "Too easy" czyli "no problemos" to również często słyszane zwroty, na przykład podczas transakcji kupna alkoholu.
Kiedy już mamy piwo „amber fluid” możemy się udać na „barbie” czyli barbeque (na piśmie skrótowo określane BBQ) i wlać alkohol w siebie. Jak ktoś nadużyje i zrobi z siebie głupka może usłyszeć, że ma „a roo loose in the top of the paddock” - jest inteligentny inaczej, głupek, wioskowy idiota. Słówko „roo” to nic innego jak skrót od kangura „kangaroo”. Abstynent „wowser”,gdy odprowadzi wstawionego kolegę do domu jest „ace” i jego „blood's worth bottling”. A jak masz krew wartą butelkowania to jesteś bardzo pomocny i w ogóle super gość.
Wszystko powyższe to „Abso Bloody Lutely” (czyli absolutnie) prawdziwe informacje. „Bloody fair dinkum, mate!” mógłby rzec jakiś Aussie - święta prawda, chłopie.
Na koniec zwrot i złota myśl autorstwa księcia Edynburga Filipa, małżonka Królowej Elżbiety II, który ma talent do udanych „bonza” powiedzeń. Pierwszy, który Australijczycy przygarnęli i używają, bo pasuje tu jak ulał, to „busier than blue-arsed fly”. Ktoś zajety bardziej, aniżeli mucha o niebieskiej dupie, nie ma czasu na nic. W latach 70 książe Filip tak określił uwijającego się wokół niego fotoreportera, czy innego paparazzi.
Drugie powiedzenie, czy raczej złota myśl nijak się ma do australijskiego slangu, ale przypomina mi Hong Kong i jest to święta prawda czyli „fair dinkum”.
„If it has four legs and is not a chair, has wings and is not an aeroplane, or swims and is not a submarine, the Cantonese will eat it” - Jeśli coś ma cztery nogi i nie jest krzesłem, jeśli ma skrzydła i nie jest samolotem, i jeśli pływa, a nie jest łodzią podwodną - Kantończycy to zjedzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz