Turcja to górzysty kraj. Jeśli spojrzymy na tej kraj w szerszym kontekście
zauważymy, że tamtejsze góry są fragmentem ogromnego łańcucha górskiego
ciągnącego się od Zachodniej Europy, aż po Birmę. Gdybyśmy zbadali skały budujące tenże łańcuch
górski okaże się, że część tych skał powstała na dnie ogromnego oceanu, a dziś
są one pofałdowane i ułożone znacznie powyżej poziomu morza. Utwory morskie,
fragmenty wysp pchane od południa uderzyły w Eurazję. Ocean rozdzielający
Afrykę i Europę przestał istnieć, a dzisiejsze Morze Śródziemne jest
najprawdopodobniej jego pozostałością.
Gdyby wznieść się wysoko nad powierzchnię Turcji, można by dostrzec dwa
szwy tworzące przewróconą literę V na wschodzie kraju. To miejsca kontaktu
płyt. Poniżej schematyczny rysunek prezentujący tę sytuację:
Mamy tu mały kawałek płyty, zwany płytą anatolijską, wciśnięty między trzy znacznie większe płyty kontynentalne: euroazjatycką, afrykańską i arabską. Wszystkie płyty poruszają się względem siebie w różnych kierunkach. Płyta afrykańska wciska Turcję pod płytę euroazjatycką, a płyta arabska porusza się w kierunku północnowschodnim.
Na północy widzimy uskok północnoanatolijski, dwie płyty przesuwają się
względem siebie, ten ruch przebiega głównie w poziomie. Każdego dnia wzdłuż
tego uskoku ma miejsce trzęsienie ziemi, ogromna ich większość jest dla ludzi
niewyczuwalna, ale zdarzają się również katastrofalne w skutkach: w 1930 roku
trzęsienie ziemi w okolicach Erzincan spowodowało śmierć ponad 30 tysięcy ludzi,
w 1999 w okolicach miasta Izmit było 17 tysięcy ofiar. Uskok północnoanatolijski,
to właściwie strefa uskokowa, ma ona długość około 1000 kilometrów, przebiega
20 kilometrów na południe od Stambułu pod morzem Marmara; sejsmolodzy
spodziewają się tam dużego trzęsienia ziemi w ciągu następnych kilku dekad.
Uskok wschodnioanatolijski, czy też wschodnioanatolijska strefa uskokowa
wydaje się być znacznie młodszą, tu ruch też przebiega głównie w poziomie, płyta
anatolijska porusza się na zachód względem arabskiej. Pomiary wskazują przesuw około 10 milimetrów
rocznie; również wzdłuż tej strefy uskokowej rejestruje się wiele trzęsień
ziemi.
Uskoki oddzielające płytę afrykańską od anatolijskiej są nieco bardziej
złożone i trudniejsze do zbadania, gdyż przebiegają pod Morzem Śródziemnym.
Wygląda na to, że płyta afrykańska zagłębiała się tam pod euroazjatycką, czyli
mieliśmy do czynienia ze strefą subdukcji. Gdy dwie płyty litosfery zderzają
się ta z gęstszymi, cięższymi skałami będzie zagłębiała się pod tą z lżejszymi,
a skały pchane w dół będą powoli topnieć i mieszać się z płynnymi skałami płaszcza
ziemi. Ten kontakt dwóch płyt to właśnie rzeczona strefa subdukcji.
Trzęsienia ziemi są powiązane ze strefami subdukcji. Gdy wyginasz patyczek,
ten w końcu nie wytrzyma napięcia i pęknie. Pęknięcie zacznie się w jakimś
punkcie i będzie się rozchodziło wzdłuż patyczka. Poruszające się płyty
wytwarzają nacisk na tyle silny, że pękają skały. Punkt, gdzie pęknięcie się
pojawia to hipocentrum, znajduje się ono zawsze poniżej powierzchni ziemi.
Punkt bezpośrednio powyżej, znajdujący się na powierzchni ziemi, to epicentrum.
Hipocentra wzdłuż uskoku północnoanatolijskiego i wschodnianatolijskiego są
zwykle znacznie płytsze (mniej niż 20 kilometrów), aniżeli te pojawiające się
na kontakcie płyty anatolijskiej i afrykańskiej, czyli w dawnej strefie
subdukcji (zwykle ponad 60 kilometrów, czasem może być to nawet ponad 600
kilometrów).
Również wulkany są związane ze strefami subdukcji. Spośród wszystkich
aktywnych i nieaktywnych wulkanów zbadanych przez geologów, zaledwie kilka nie
jest powiązanych ze strefami subdukcji, bądź rowami śródoceanicznymi.
Kapadocja ma swoje uskoki, nie są one tak duże i ważne jak północno- czy
wschodnioanatolijski, ale definiują one jej granice geograficzne. Budowa
ogromnej większości uskoków Kapadocji sugeruje, że powstały one w wyniku
rozciągania skorupy ziemskiej. Wschodnia Turcja jest zgniatana przez płyty
arabską i euroazjatycką, zachodnia część kraju jest wciskana w Morze Egejskie,
Kapadocja znalazła się po środku - skręcana, rozciągana i rozłupywana.
Trzy największe obecnie wulkany w Kapadocji to Erciyes (3917 m n.p.m.),
Hasan (3268 m n.p.m.) oraz Melendiz (2838 m n.p.m.). Wszystkie trzy to
przykłady stratowulkanów.
Skonfrontujmy je najpierw z wulkanmi tarczowymi... Wulkany tarczowe to
wulkany o szerokim i spłaszczonym stożku. Erupcje przebiegają spokojnie i w ich
trakcie wylewa się głównie rzadka, zasadowa lawa.
Stratowulkany są strome, mają klasyczny kształt stożka wulkanicznego. Lawa
wyrzucana przez stratowulkany jest bardziej lepka niż lawa wulkanów tarczowych
i zawiera więcej krzemionki (jest kwaśna). Poza lawą wulkan wyrzuca dużo
produktów stałych (popiołów, lapilli, pumeksu i bomb wulkanicznych).
Geolodzy zidentyfikowali nie mniej niż 19 centrów aktywności wulkanicznej w
Kapadocji i te nieistniejące już wulkany musiały być znacznie większe aniżeli
to, co dziś widzimy. Uważa się, że aktywność megawulkanów, które odpowiedzialne
są za utworzenie materiału, w którym erozja wyrzeźbiła niezwykłe formy skalne,
zaczęła się 11-12 milionów lat temu, apogeum nastąpiło 6-7 milionów lat temu,
ostatnie wielkie wybuchy miały miejsce nieco ponad milion lat temu. Dzisiejsze
„kajtki” wulkaniczne pokaszliwały sobie 9 tysięcy lat temu (Erciyes) i 6
tysięcy lat temu (Hasan), a ich wyczyny zostały zobrazowane na rzymskich
monetach używanych w Kapadocji.
Cóż takiego było przyczyną aktywności megawulkanów w tym czasie? Poniższy
obrazek odzwierciedla wiedzę/wyobrażenia geologów o tym jak układ kontynentów
wyglądał 95 milionów lat temu...
W czasie kiedy zaczynała się aktywność megawulkanów w Kapadocji ocean
opisany na obrazku jako Tethys Sea (Morze Tetydy) zamknął się, zakończył się
proces subdukcji i zaczęła się kolizja płyty arabskiej i anatolijskiej. Około 1
miliona powstała wschodnioanatolijska strefa uskokowa.
Przemierzając Kapadocję zauważycie warstwowanie skalne, warstwy leżą
płasko, czasem lekko zapadają się. Większość grubych warstw tworzy materiał
wylewający się, bądź wyrzucany przez wulkany. Inne warstwy mogą być osadami
rzek lub jezior; jeszcze inne uformowały się podczas ogromnych osuwisk.
Materiał wyrzucany przez wulkany, powstający w wyniku rozpylania płynnej
lawy i krzepnięcia jej w powietrzu, a także przez rozpylanie skał rozkruszonych
w wyniku erupcji, nazywany jest materiałem piroklastycznym. Rozmiar materiału
piroklastycznego zaczyna się od popiołów, drobniejszych od ziaren piasku, a
kończy na blokach skalnych większych od domów. Im bliżej wulkanu, tym grubszy
materiał piroklastyczny tam występuje. Gdy materiał piroklastyczny opada na
ziemię mogą się z niego tworzyć różne skały, ich rodzaj zależy od kombinacji
temperatury, wody, gazów, grubości i czasu depozycji.
Ponieważ było wiele erupcji wulkanicznych w Kapadocji, tak i wiele rodzajów
materiału piroklastycznego formowało skały. Większość domów, kościołów drążono
w materiale piroklastycznym będącym rodzajem tufu zwanym ignimbrytem lub tufem
spieczonym. Jest to silnie porowata
skała, powstała ze spojenia materiału piroklastycznego upłynnionym, rozgrzanym
popiołem wulkanicznym, przy udziale gorących par i gazów wulkanicznych.
Jak powstaje ignimbryt geolodzy dowiedzieli się na przykładzie wybuchu
wulkanu Montagne Pelée na karaibskiej wyspie Martynika, w maju roku 1902. Chmura
lawiny piroklastycznej, która według późniejszych wyliczeń osiągnęła prędkość
ok. 670 km/h, zeszła w kierunku miasteczka Saint-Pierre, docierając do
zabudowań w ciągu niecałej minuty. Temperatura podmuchu piroklastycznego
musiała znacznie przewyższać 600 °C. Miasto zostało całkowicie zniszczone,
gorący podmuch wywołał liczne pożary i eksplozje w gorzelniach i magazynach
rumu. Kiedy lawina dotarła do morza, jego wody zagotowały się. W porcie
wybuchły beczki rumu, przygotowane do eksportu do Europy. Większość statków
zatonęła albo spłonęła. Tylko dwóm okrętom udało się oddalić na czas od
wybrzeży. 30 tysięcy ludzi zginęło w ciągu kilku chwil.
Osady powstałe po wybuchu Pelée są bardzo podobne do tych z Kapadocji.
Opierając się na analizie tego materiału skalnego geolodzy mogą oszacować siłę
eksplozji zachodzących w Kapadocji.
Czasem chmury materiału piroklastycznego spływają po stokach wulkanu. Jeśli
ciśnienie gazów wydostających się z wulkanu jest wystarczająco silne, materiał
może zostać wyniesiony do atmosfery. Chmura może „wisieć” nawet kilka dni,
zawsze jednak ilość gazów maleje i do głosu dochodzi grawitacja – opadły osad
może tworzyć warstwy grube na 100 metrów.
Największe skupiska ignimbrytu wiąże się z formami zwanymi kalderami. Góra
wulkaniczna składa się z kilku części. Poniżej wulkanu znajduje się komora
magmowa. Stopiona skała przez komin wulkaniczny dostaje się do krateru, z
którego może wylać się na zewnątrz. Lawa zastyga na stokach stożka jako kolejne
warstwy, powodując podwyższanie stożka. Lawa może wydostawać się na
powierzchnie również przez stożki pasożytnicze. Kaldera to wielkie zagłębienie
w szczytowej części wulkanu, powstałe wskutek gwałtownej eksplozji niszczącej
górną część stożka wulkanicznego, albo wskutek zapadnięcia się stropu komory
pomagmowej wraz ze stożkiem wulkanicznym.
Chmury materiału piroklastycznego mogły unosić się w Kapadocji 25
kilometrów ponad powierzchnią. To mogło powodować obniżenie temperatury na
ziemi przez kolejnych kilka lat. Gdyby ludzie zamieszkiwali wówczas ziemię,
mieszkaniec Moskwy czy Madrytu mógłby usłyszeć eksplozję w Kapadocji, a
mieszkaniec Ankary straciłby wszystkie szyby w oknach. Stumetrowej miąższości
warstwa ignimbrytu mogła się utworzyć w ciągu kilku godzin lub dni.
Doszło do tysięcy eksplozji wulkanicznych w Kapadocji, ogromnych i
mniejszych. Każda pozostawiła po sobie warstwę skał. Geolodzy rozpoznali ponad
10 pokładów ignimbrytu w Kapadocji. Każda była formowana przez serię wielkich
erupcji. Niektóre się zazębiają, pokrywają obszar 20 000 kilometrów
kwadratowych. Gdyby ułożyć wszystkie te warstwy jedna na drugiej uzyskalibyśmy
słupek kilkukilometrowej grubości.
Te ignimbryty nie powstawały po wybuchach dziś widocznych w Kapadocji
wulkanów. Kratery Erciyes i Hasan są szerokie na około 1 kilometr; kratery
wulkanów, z których materiał buduje pokłady ignimbrytów przekraczały 15
kilometrów średnicy. Gdy ich aktywność ustała, pozostałości kraterów zostały
szybko zerodowane.
Kapadocja widziana naszymi oczami to obraz po 5 milionach lat erozji. To co
pozostało po erupcjach jest niszczone przez wodę, wiatr i lód. Jak wiadomo
zamarzająca woda zwiększa swą objętość o mniej więcej 10%. Ten jeden fenomen
natury przyczynił się do wyglądu Kapadocji bardziej aniżeli cokolwiek innego.
Woda wypełnia szczeliny skalne, wiążąc się w lód, działa jak klin rozpierając
szczeliny, po czym następuje odwilż i jeszcze jeden przymrozek...
A może jest inny, ważniejszy czynnik erozji... Wykuwanie miast, kościołów i
domów w skałach znacznie je osłabiło. W ciągu kilku tysięcy lat człowiek zrobił
tu większe spustoszenie, aniżeli lód w ciągu kilku milionów...
W ignimbrycie tworzą się spękania. Podczas erozji dochodzi do odizolowania
fragmentów ignimbrytu od całości. Te samotne formy to tzw. ostańce. Poniższe
zdjęcie pokazuje brzeg płyty ignimbrytu w Dolinie Miłości i poszczególne fazy izolacji
i tworzenia się ostańców.
A żeby utworzyły się tak ciekawe formy skalne zwane po angielsku fairy chimneys, skała miękka musi zostać
przykryta twardszym, bardziej odpornym na wietrzenie materiałem. Większość form
w Kapadocji to właśnie dwie warstwy wulkaniczne różniące się odpornością na wietrzenie.
Przykładem tego rodzaju form skalnych są ostańce z doliny Zeme.
Zdarza się jednak i tak, że fragment odporniejszej skały odpadnie z jakiejś
półki skalnej, odtoczy się kilkaset metrów, osiądzie na tym słabszym materiale,
a po latach erozji tworzy się „ostaniec” w czapce.
Na koniec premia za wytrwałość i dobrnięcie do końca - kilka zdjęć z Kapadocji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz