poniedziałek, 1 stycznia 2018

KONTAKTY MIĘDZY ŚWIATEM ZACHODU A ISLAMEM W XVI WIEKU

W ciągu wieku XV i XVI zasadnicza część świata muzułmańskiego została włączona do trzech wielkich imperiów, a mianowicie do imperium osmańskiego, safawidzkiego i Wielkich Mongołów. Wszystkie kraje w których używano języka arabskiego, z wyjątkiem części Arabii, Sudanu i Maroka, znalazły się w granicach imperium osmańskiego ze stolicą w Stambule. Poza tym imperium osmańskie obejmowało Anatolię oraz Europę południowo-wschodnią. Językiem panującego rodu i elity administracyjnej, wywodzącej się w głównej mierze z nawróconych na islam mieszkańców Bałkanów i Kaukazu, był turecki.  

Imperium miało charakter państwa biurokratycznego, które podporządkowywało sobie najróżniejsze regiony w ramach jednolitego systemu administracyjnego i podatkowego. Państwo strzegło prawa religijnego, chroniło i rozszerzało granice tego świata, sprawowało nadzór nad świętymi miastami Arabii i organizowało do nich pielgrzymki. Było to przy tym państwo wielowyznaniowe, nadające gminom chrześcijańskim i żydowskim specjalny status. Muzułmańscy mieszkańcy prowincjonalnych miast byli wciągani w system rządzenia, a w krajach arabskich ukształtowała się arabsko-osmańska kultura, utrwalająca dziedzictwo i w pewnym sensie rozwijająca nowe kierunki. Poza granicami imperium znajdowało się Maroko, którego rozwój szedł w inną stronę. Panowały tu miejscowe dynastie, które sprawowały władzę opierając się na fakcie, że odpowiadają za ochronę religii. 

Imperium osmańskie stało się główną potęgą wojskową i morską we wschodnich rejonach Morza Śródziemnego, a także na Morzu Czerwonym. Prowadziło to do konfliktów z Portugalczykami na Oceanie Indyjskim i z Hiszpanami w zachodniej części Morza Śródziemnego. W rejonie Morza Czerwonego prowadzono politykę defensywną, której celem było niedopuszczenie tu Portugalczyków. Natomiast w zachodnich rejonach Morza Śródziemnego posługiwano się potęgą morską po to, by powstrzymać ekspansję hiszpańską i by ustanowić silne przyczółki w Algierze (lata dwudzieste XVI wieku), Trypolisie (lata pięćdziesiąte XVI wieku) i w Tunisie (1574), nie sięgając jednak Maroka. Przez jakiś czas Osmanowie i Hiszpanie prowadzili ze sobą wojny morskie, potem jednak główny wysiłek Hiszpanów skupił się na amerykańskim Nowym Świecie. Zrodził się w miarę stabilny podział sił morskich na Morzu Śródziemnym i od roku 1580 Hiszpania i Osmanowie utrzymywali ze sobą stosunki pokojowe. 

Liczne kraje wcielone do imperium osmańskiego, podporządkowane jego systemowi biurokratycznej kontroli i podlegające jurysdykcji jednego systemu prawa, stanowiły olbrzymi obszar handlowy, na którym wzdłuż szlaków handlowych utrzymywanych przez wojska imperialne i wyposażonych w chany, osoby oraz towary przemieszczały się stosunkowo swobodnie z miejsca na miejsce. Nie płaciło się ceł, chociaż należało uiszczać różne lokalne opłaty. Obszar ten z jednej strony był powiązany z Iranem i Indiami, gdzie władza Safawidów i Wielkich Mongołów tworzyła system stabilnego życia. Od zachodu łączył się on z krajami Europy, które przeżywały okres ekspansji gospodarczej, co wynikało z istnienia silnych scentralizowanych monarchii, wzrostu ludności i rozwoju rolnictwa oraz importu cennych metali z Nowego Świata obejmującego hiszpańską i portugalską Amerykę. Obok dawnych, tradycyjnych towarów handlu międzynarodowego długimi szlakami handlowymi przewożono nowe typy cennych dóbr. Szlak handlu wonnościami wciąż przebiegał przez Kair i dopiero w XVII wieku Holendrzy zaczęli transportować ich znaczną część wokół Przylądka Dobrej Nadziei; perski jedwab przewożono przez ciąg miast handlowych z safawidzkiego imperium Iranu przez Anatolię do Stambułu, Bursy lub Aleppo. Kawę, która po raz pierwszy pojawiła się w XVI wieku, importowano do Kairu z Jemenu, a stamtąd rozsyłano do krajów Morza Śródziemnego. W Maghrebie, niewolników, złoto i kość słoniową sprowadzano ze stepów na południe od Sahary.  

Manufaktury w miastach osmańskich nie były już tak ważne na rynku światowym jak dotychczas. Jednak tekstylia z Syrii oraz szaszijja – specyficzne nakrycie głowy wykonywane w Tunisie – były poszukiwane na terenie całego imperium. W niektórych dziedzinach handlu rola zachodnioeuropejskich kupców stale rosła, ale najważniejsza wciąż była wymiana towarów z krajami leżącymi nad Oceanem Indyjskim i tam osmańscy kupcy dzierżyli palmę pierwszeństwa. 

W okresie dominacji osmańskiej silne rządy, publiczny ład i kwitnący handel wiązały się z innym zjawiskiem. Był nim wzrost liczby ludności. Stanowił on cechę typową dla całego Morza Śródziemnego w wieku XVI, zwłaszcza po ożywieniu do jakiego doszło po upadku wywołanym Czarną Śmiercią, ale także w wyniku innych zmian. W wielkim przybliżeniu, przyjmuje się, że w ciągu tego okresu populacja imperium wzrosła o jakieś 50%. (W Anatolii liczba ludności płacącej składki podwoiła się, ale wyjaśnić to należy nie tyle przyrostem naturalnym, ile ściślejszą kontrolą, która umożliwiła rejestrowanie i pobieranie podatków od większej liczby ludności). Pod koniec tego wieku cała ludność mogła liczyć od 20 do 30 milionów, zamieszkujących w miarę równomiernie europejskie, azjatyckie i afrykańskie terytorium imperium. Stambuł ze stosunkowo niewielkiego miasta, jakim był przed podbojem i po podboju osmańskim, przekształcił się w metropolię liczącą w XVII wieku 700 tysięcy mieszkańców. Był większy od największych miast europejskich: Neapolu, Paryża i Londynu. 

Stambuł w owym czasie nie był zwykłym miastem, lecz aglomeracją, miejskim potworem. Dzielił się na trzy części, spośród których najważniejszy był Konstantynopol, zwany po turecku Istanbul. Był on miastem trójkątnym, położonym między Złotym rogiem a morzem Marmara, zamkniętym od strony lądu podwójnym murem „niezbyt zresztą dobrej jakości”. Stambuł mierzył 13 do 15 mil w obwodzie, podczas gdy Wenecja mierzyła jedynie 8 mil. Ta przestrzeń miejska była pełna drzew, ogrodów, placów z fontannami, łąk oraz promenad i liczyła ponad 400 meczetów pokrytych ołowianymi dachami. 

Ulice były wąskie, kręte i nierówne, nie zawsze wybrukowane, często spadziste. Ludzie poruszali się piechotą lub konno, ale nie wozem. Pożary wybuchały często i nie oszczędzały nawet pałacu sułtańskiego. Stambuł był niewątpliwie par excellance miastem Turków, ich białe turbany dominowały: w XVI, jak i XVII wieku stanowili 58% ludności. Oznacza to, że spotykało się też wielu Greków w niebieskich i Żydów w żółtych turbanach, a ponadto Ormian i Cyganów. 

Dwie pozostałe części to port Galata i azjatyckie Skutari, co dawało w sumie ogromną aglomerację. W marcu 1581 roku osiem statków przybyłych z Egiptu z ładunkiem zboża zapewniło jej tylko jednodniowe wyżywienie. Spożycie miasta wynosiło dziennie 300 do 500 ton zboża (przy czym zatrudniano 133 piekarzy); około 200 000 wołów rocznie, z czego 35 000 przeznaczano na wyrób solonego bądź wędzonego mięsa; oraz cztery miliony owiec i trzy miliony jagniąt. Ponadto beczki miodu, cukru, ryżu, worki i bukłaki z serem, kawior oraz 12 904 cantara, czyli około 7 000 ton topionego masła przywiezionego drogą morską. 

Konstantynopol konsumował tysiące produktów wytwarzanych w granicach imperium, a także artykuły luksusowe z Zachodu: miasto nic lub prawie nic nie dawało w zamian, poza belami wełny i skórami owiec, wołów i bawołów, przechodzącymi tranzytem przez port. Nie było porównania z szeroko rozwartymi bramami, jakimi były wówczas Aleksandria, syryjski Trypolis, a w późniejszym okresie Smyrna. Stolica korzystała z przywileju bogaczy: pracowali na nią inni.

W XVI wieku Zachód przewyższył Wschód i zostawił go daleko w tyle, zachodnia cywilizacja była bardziej żywotna i podporządkowała sobie cywilizację islamu.Wskazywał na to choćby kierunek ruchu ludności. Ludzie tłumnie przechodzili od chrześcijaństwa do islamu. Islam przyciągał ich możliwością przygód i korzyści, przyciągał i opłacał ich. Turcja potrzebowała rzemieślników, tkaczy, budowniczych statków, wykwalifikowanych marynarzy, odlewników armat, robotników umiejących pracować przy obróbce metali, stanowiących o sile państwa. „Turcy i inne ludy wiedzą o tym dobrze – pisał Montchrestien – i zatrzymają ich, jak tylko uda im się dobrze schwytać”. Dziwna korespondencja pewnego żydowskiego kupca z Konstantynopola z Morat Agą z Trypolisu pokazuje, że Żyd poszukiwał chrześcijańskich niewolników, którzy by potrafili tkać aksamity i adamaszki. Jeńcy byli także źródłem zaopatrzenia w siłę roboczą. 

Świat chrześcijański nie zmniejszał liczby swoich ludzi wysyłanych na Wschód; był przeludniony i jeszcze nie dość wciągnięty w przygodę za oceanem. Często zdarzało się, że chrześcijanin pozostający w kontakcie z krajami islamu ulegał zawrotowi głowy i wypierał się wiary. W Afryce, na placówkach, garnizony hiszpańskie były dziesiątkowane przez dezercję. W Dżerbie w 1560 roku, zanim jeszcze twierdza poddała się Turkom, wielu Hiszpanów przeszło na stronę nieprzyjaciela, „porzucając swoją wiarę i swoich towarzyszy”. Wkrótce potem w La Goulette odkryto spisek mający na celu poddanie twierdzy niewiernym. Z Sycylii często odpływały barki z ładunkiem kandydatów do apostazji. Podobne zjawisko występowało w Goa u Portugalczyków. Nawet duchowieństwo ulegało tej silnej pokusie. „Turek”, który towarzyszył do Francji ambasadorowi Króla Arcychrześcijańskiego i którego uwięzienie doradzano władzom chrześcijańskim, był dawnym księdzem węgierskim. Widocznie nie był to przypadek: w 1630 roku proszono Ojca Józefa, by wezwał do powrotu kapucynów zagubionych gdzieś w Lewancie, „w obawie by się nie poturczyli”. Renegaci przechodzący na islam pochodzili z Korsyki, z Sardynii, z Sycylii, z Kalbrii, z Genui, z Wenecji, z Hiszpanii. Żaden analogiczny ruch nie odbywał się w przeciwnym kierunku. 

Nieświadomie zapewne Turcja otwierała swoje wrota, a chrześcijaństwo je zamykało. Chrześcijańska nietolerancja, owoc przeludnienia, nie wzywała ludzi, ale ich odpychała. Nadto do ochotników dołączyli wszyscy ci, których owa nietolerancja wygnała z chrześcijańskich posiadłości: Żydzi wypędzeni w 1492 roku, Moryskowie w XVI wieku i w latach 1609-1614. Wszyscy wyruszali w kierunku islamu, gdzie czekały na nich miejsca i zyski. Najlepszą tego oznaką był prąd emigracji żydowskiej, który, zwłaszcza w drugiej połowie XVI wieku, prowadził z Italii bądź Niderlandów w kierunku Lewantu. Prąd ten był na tyle silny, że nie umknął uwagi agentów hiszpańskich w Wenecji – przez to miasto bowiem wiódł szlak emigracji. 

Dzięki wszystkim tym ludziom Turcja XVI wieku uzupełniała swoją zachodnią edukację. „Turcy – pisał w 1573 roku Philippe de Canye – uzyskali za pośrednictwem tych renegatów wszystkie chrześcijańskie przewagi”. Wszystkie to chyba przesada. Albowiem ledwie Turcy przyswoili sobie jedną z nich, dostrzegali już nową, której im brakowało. 

Dziwne były to wyścigi i dziwna była to wojna toczona za pomocą drobnych i wielkich sposobów. Raz chciano pozyskać lekarza, kiedy indziej bombardiera z uczonych szkół artylerii, kiedy indziej znów kartografa czy malarza. Czy dla odmiany cenne towary: proch lub drewno cisowe do wyrobu łuków. W 1570 roku oskarżono Raguzę – i to, o ironio, w Wenecji – o dostarczenie Turkom prochu, wioseł, a na dodatek pewnego żydowskiego chirurga. A to przecież Raguza często poszukiwała włoskich lekarzy. Pod koniec stulecia głównymi towarami, jakimi handlowała Anglia na Wschodzie, były ołów, cyna i miedź. 

Również artyleria odlewana w Norymberdze była prawdopodobnie dostarczana Turcji. Konstantynopol zaopatrywał się także w strefach przygranicznych za pośrednictwem Raguzy lub miast saksońskich w Siedmiogrodzie i w ten sposób uzyskiwał broń, ludzi czy – jak wynika z listu pewnego wołoskiego księcia do mieszkańców Kronsztadtu (obecnie Braszów) – lekarzy i środki farmaceutyczne. Państwa Afryki Północnej, oddają mu podobne usługi mimo ich ubóstwa i prawdziwego „barbarzyństwa”. Znajdowały się one wówczas, rzecz zadziwiająca, u szczytu postępu – oczywiście w świecie muzułmańskim – postępu w sensie zachodnim, albowiem wskutek branek, wskutek usytuowania tych państw w kierunku Ponantu, a wkrótce wskutek powiązań z Holendrami, pierwsze dowiadywały się o nowościach technicznych. Dysponowały robotnikami dzięki wielkiej liczbie jeńców porywanych każdego lata przez korsarzy z Algieru oraz miały Andaluzyjczyków – zdolnych rzemieślników, których część umiała wyrabiać muszkiety, a wszyscy potrafili się nimi posługiwać. Czy to przypadek, że reorganizacja armady tureckiej po 1571 roku i wyekwipowanie jej na sposób zachodni (rusznice zastąpiły łuki, a artyleria na pokładach galer została poważnie wzmocniona) były dziełem Neapolitańczyka, Auldż Alego, renegata wyuczonego w szkole korsarzy algierskich? 

Przemysł często znajdował się w rękach imigrantów, chrześcijańskich jeńców, którzy w Konstantynopolu i innych miastach zostawali mistrzami i wyrabiali luksusowe tkaniny. Byli to najczęściej rzemieślnicy żydowscy i oni to stworzyli przemysł włókienniczy w Konstantynopolu i nie tylko. 

Zapożyczenia kulturowe nie zawsze łatwo się przyjmowały. W 1548 roku w trakcie kampanii przeciwko Persji Turcy próbowali zmienić uzbrojenie sipahi i wyposażyć ich w pistolety. Próba ta okazała się śmieszna i sipahi, pod Lepanto i później, pozostali uzbrojeni w łuki i strzały. Już choćby ten przykład ukazuje trudności, jakie napotykały kraje tureckie pragnąc naśladować swoich przeciwników. Turcy mimo dyscypliny, fanatyzmu i wysokiej jakości swej jazdy oraz wyposażenia nie byliby w stanie skutecznie walczyć z Zachodem, gdyby nie różnice, kłótnie i zdrady, osłabiające ich przeciwników. 

Elementy zapożyczane nie wystarczyły do utrzymania świata tureckiego na powierzchni: od XVI wieku groziło mu zatonięcie. Jak dotąd wojna ogromnie pomagała w zdobywaniu niezbędnych dóbr w postaci ludzi, technik czy wytworów tych technik, w wyrywaniu temu żywicielowi, jakim był świat chrześcijański, kęsów na ziemi, na morzu, bądź wzdłuż strefy rosyjsko-polsko-węgierskiej. W Arsenale w Konstantynopolu Gassot widział nagromadzenie artylerii zebranej raczej w zwycięskich wojnach niż dzięki zręcznym zakupom czy produkcji miejscowej. Oto jednak począwszy od roku 1574 roku wojna prowadzi do impasu, a w 1606 roku na polach bitewnych Węgier powstała sytuacja równowagi, której już  nie udało się Turkom naruszyć. Wtedy właśnie dała o sobie znać niższość, która z czasem miała stale się pogłębiać. 

Co prawda w pierwszych latach XVII wieku obfitujących na nowo w projekty krucjat wielu chrześcijan mylnie oceniało przyszłość krajów osmańskich. Jednakże to prawdopodobnie skłócenie Europy i początek wojny trzydziestoletniej stwarzały złudzenie potęgi osmańskiej i uratowały rozległe imperium.

Kruszce nigdy nie odgrywały tak wielkiej roli jak w wieku XVI. Współcześni bez wahania przyznawali im pierwszorzędne znaczenie, a eksperci XVII-wieczni jeszcze bardziej podkreślali ich rolę. Jeden z nich twierdził, iż są „treścią życia ludu”, inny, że „żyjemy nie tyle z handlu towarami, co z handlu złotem i srebrem”. Pewien Wenecjanin oświadczył, że żółty i biały kruszec „jest motorem każdego rządu, nadaje mu puls, ruch ducha, jest jego istotą i życiem samym ... Nie ma dlań rzeczy niemożliwych, jest bowiem panem wszystkiego: dzięki niemu wszystko jest osiągalne; gdy go braknie – wszystko traci blask i życie”.  

Jak wyglądała cyrkulacja kruszców w ówczesnym świecie? Metale szlachetne pochodzące czy to z kopalni srebra w Starej Serbii, w Alpach, na Sardynii, z płuczkarni sudańskich i etiposkich, nawet z Sofali, czy też z kopalni srebra w Shwaz z dolinie Innu, z Neusohl na Węgrzech czy wreszcie z kopalni Nowego Świata w pierwszych latach XVI stulecia – wszystkie te metale, gdy tylko dotarły do Morza Śródziemnego, wędrowały dalej na Wschód. 

W wiekach XVI i XVII na rozległych obszarach Azji, skąd sprowadzano pieprz, leki i jedwab, krążyły cenne monety złote, a zwłaszcza srebrne, bite w Wenecji, Genui lub Florencji, a później słynne hiszpańskie monety srebrne – „ósemki”. Tą drogą pieniądze wychodziły w kierunku wschodnim z obiegu śródziemnomorskiego, gdzie z takim trudem je wprowadzano. Ludzie z Zachodu zaopatrywali się na Wschodzie w cenne towary, a przede wszystkim w pieprz, za którym, zdaniem pewnego Wenecjanina „wędrują wszystkie inne korzenie”, a również dlatego, że w XVI wieku, tak jak i przedtem siła nabywcza kruszców jest na Wschodzie większa niż w krajach chrześcijańskich. 

Sytuacja była bardzo wyjątkowa. Skrypty dłużne, będące w obiegu we wszystkich krajach chrześcijańskich, do krajów islamu trafiały tak rzadko, iż można powiedzieć, że właściwie w ogóle ich tam nie było. Kupiec chrześcijański mając stale kłopoty z płatnościami, musiał na Wschodzie zaciągać lichwiarskie pożyczki na 40, a nawet więcej procent. Dokumenty raguzańskie z 1573 roku potwierdzają, iż na taki właśnie procent pożyczali Żydzi portugalscy w Egipcie. W Syrii w 1596 roku kupcy weneccy zakupywali towary za każdą cenę i w rezultacie zaciągnęli u „Turków” 30 i 40-procentowe pożyczki. Wynikły stąd bankructwa na hańbę całego narodu.

 Ze Wschodu sprowadzano pieprz i artykuły korzenne. W pierwszych latach XVI wieku wyłączność na handel tymi artykułami posiadała Portugalia; szybko opanowała ona rynki europejskie. W połowie tego stulecia pomyślny rozwój handlu portugalskiego został zahamowany i przewagę osiągnęła Wenecja. Był to handel śródziemnomorski, wiążący się z mniejszym ryzykiem, ponieważ towary przechodziły przez ręce licznych pośredników i transportowano je na szlakach krótszych i znanych od wieków. Dla Wenecjan jedynym ryzykiem była podróż do Egiptu, ryzykiem opłacanym ze względu na ogromne zyski wynikające z różnicy cen pomiędzy Wschodem a Zachodem. „Zyskują oni sto procent, a nawet więcej, na towarach, które tutaj są bardzo tanie” – pisał w 1512 roku Thenaud. Nawet jeśli brakowało pieprzu, można było handlować cennymi korzeniami, lekami oraz innymi produktami Wschodu. Kupcy orientalni potrzebowali kruszców: egipskiego złota i srebra z Zachodu. 

Największa część handlu pieprzem skupiała się na Morzu Śródziemnym. Handel lewantyński prosperuje, ożywiają go liczne karawany: jedne wędrują z Zatoki Perskiej, inne znad Morza Czerwonego. A na końcu tych szlaków, nad Morzem Śródziemnym żyją z handlu dwa podwójne miasta: z jednej strony Aleppo i ruchliwy port Trypolis, z drugiej Kair i jego port Aleksandria. Kupcy weneccy docierali w głąb lądu, z Aleksandrii aż do Kairu i Damaszku; aż do Aleppo. Przyczyną wędrówek kupców weneckich była chęć pozbycia się pośredników, handlarzy żydowskich z Kairu, przebogatych konkurentów, którzy, gdyby im na to pozwolono, nie zadowoliliby się pozycją niezaprzeczalnych władców handlu w wielkich miastach leżących na szlaku karawan, lecz przejęliby w swe ręce również handel morski z chrześcijaństwem. Kupcy europejscy zmuszeni byli zresztą z nimi współpracować. Niezależnie od problemów organizacji lokalnej przybycie kupców weneckich zarówno do Kairu, jak i do Aleppo, oznaczało rozkwit rynków wewnętrznych, wzrost znaczenia kapitalistów, rozwój połączeń komunikacyjnych karawan, a ponadto ułatwiało działalność kupców arabskich w Indiach i Indonezji. 

Przez Morze Czerwone przepływało do Europy około 30 000 – 40 000 kwintali korzeni i pieprzu; towary te dochodziły do Morza Śródziemnego w ogromnych ilościach. Warte one były „miliony złota” jak mówiono w tamtym okresie. A wraz z pieprzem i korzeniami dostarczano leki i inne artykuły apteczne (np.: opium), balsamy z driakwi, glinkę, jedwab, pachnidła, kosmetyki, owe „pierres de besouard”, czy jelenie łzy, o których mówi Belon, drogie kamienie, perły. Był to handel artykułami luksusowymi i zbytkownymi –czyż jednak właśnie zbytek nie jest tym, co człowiekowi „wydaje się najbardziej niezbędne”? Korzenie będą odgrywały pierwszorzędną rolę w handlu światowym XVII wieku, a nawet i w wieku XVIII. 

Wielkie okręty załadowane pieniędzmi bądź łatwo wymiennymi towarami pospieszają do Aleksandrii i Syrii. W styczniu 1552 roku do Trypolisu przybywają trzy weneckie nawy mające na pokładzie 25 000 doblas i ponad 100 000 skudów. Możemy się domyślać co jeszcze transportowały okręty, zmierzające na Wschód, znając ładunek „Crose”, weneckiego żaglowca o nośności 540 ton, który w 1561 roku odpłynął w kierunku Wschodu wioząc surową albo kutą miedź, sukno, wełnę, jedwab, karizeje, nakrycia głowy, koral, bursztyn, zabawki, papier i gotówkę. Powrócił załadowany pieprzem i różnego pochodzenia imbirem, cynamonem, gałką muszkatołową, goździkami, kadzidłami, gumą arabską, cukrem, drewnem sandałowym i tysiącem innych towarów. 

Niejaki John Eldred w 1583 roku opisuje Trypolis jako port najbardziej uczęszczany przez kupców chrześcijańskich i Aleppo jako bardzo ludne miasto. Mówi o ogromnym ruchu między Bagdadem a Aleppo. Do Basry, gdzie notuje obecność dwudziestu pięciu wspaniałych galer tureckich, każdego miesiąca przybywa z Ormuzu wiele okrętów o nośności 40-60 ton, „obładowanych towarami z Indii, korzeniami, lekami, indygiem, tkaninami z Kalikatu”. Bliższych szczegółów nie podaje, ale latem 1584 roku, kiedy powracał z Aleppo, uczestniczył w karawanie składającej się z 4000 wielbłądów „obładowanych korzeniami i innymi cennymi towarami”. Również w Aleksandrii, około roku 1584, można było zaopatrzyć się w all sorts of spices. 

Według innej informacji z roku 1587, okręty wyruszały co roku z Sumatry do Mekki. Dowiadujemy się również, że około 1586 roku cło w Mekce przynosiło 150 000 dukatów (połowa dla sułtana, połowa dla szarifa miasta) oraz że każdego roku przybywało tam czterdzieści do pięćdziesięciu wielkich statków załadowanych korzeniami. 

W latach 1580-1600 na Bliskim Wschodzie handlowało się korzeniami aż do momentu, kiedy Ocean Indyjski został całkowicie zagarnięty przez Holendrów. Holendrzy wkroczyli na ocean po raz pierwszy w 1596 roku; w 1625 byli już jego władcami i odtąd skupiają wysiłki na zdobywaniu Ameryki. W tym mniej więcej czasie handel lewnatyński przyniósł starty i nastąpiło jego załamanie. 

Pieprz i korzenie to towary luksusowe; handlowali nimi wielcy kupcy XVI wieku: rodziny Affaitatich, Ximensów, Malvendów, Fuggerów. Takie znakomitości nie zajmowały się handlem zbożem, niemniej był to handel o ogromnym znaczeniu. 

I ten produkt był dostarczany ze Wschodu, gdzie było mniejsze zaludnienie, więcej zboża na eksport i na ogół niższe ceny. Wschód dysponował trzema dużymi spichlerzami – były to: Egipt, równiny Tesalii, Macedonii, Tracji i Bułgarii oraz nizina rumuńska, która bardzo wcześnie została wyłączona z obiegu śródziemnomorskiego: wielkie brzuszysko Konstantynopola zmonopolizowało ją dla siebie. Pozostały rynki greckie i bułgarskie oraz spiżarnia Egiptu. W 1554 roku konsul Lorenzo Tiepolo szacował, że Wielki Władca sprowadził stamtąd 600 000 riebe pszenicy, jęczmienia i bobu. Te 600 000 riebe odpowiadało 720 000 kwintalom. To ilość ogromna, większa od tego co mogła dostarczyć Sycylia, będąca w owym czasie największym dostawcą zboża. Większa część transportu przeznaczona jest dla Konstantynopola, reszta pozostała na miejscu dla Tureckich żołnierzy i wysyłana została do Mekki. Pszenica sułtana to nie zawsze cała pszenica Egiptu; liczby podane przez Tiepolo (łącznie z kosztami poniesionymi przez sułtana i wynoszącymi 1 200 000 dukatów) są jedynie ogólną wskazówką. W rzeczywistości, jak Tiepolo sam dodaje, wszystko zależy od stanu wód Nilu, od epidemii i od koniunktury cen. 

Zresztą z Aleksandrii, tak jak z Wolos, Salonik, Valony, Prevezy czy Santa Maura, zboże tureckie wypływa na Zachód legalnie, za zgodą Wielkiego Władcy. Mówi nam o tym większość dokumentów raguzańskich czy weneckich. A w Konstantynopolu odbijają się echem zamówienia zachodnie: w 1528 roku toskańskie; w 1563 roku genueńskie; w 1580 roku odrzucono wszystkie prośby, nawet francuskie, ale aktywny czarny rynek nadal wysyłał na zachód tureckie zboże, nawet w okresie prohibicji. Ośrodkiem czarnego rynku było Morze Egejskie, gdzie znajdowano przede wszystkim pszenicę z kontrabandy, dostarczaną ze stałego lądu. Jednakże handel zbożem na Morzu Egejskim był zawsze zależny od przypadku, od kaprysu sandżaków, bądź od pojawienia się galer tureckich, które wymiatały zboże ze wszystkich portów. Nominacje „urzędników” tureckich na Morzu Egejskim miały więc ogromne znaczenie dla Wenecji. 

Szczególnie korzystnym okresem dla zboża tureckiego były lata 1548-1564, kiedy to trwał kryzys włoskiego rolnictwa. Półwysep przez wiele lat był dotknięty nieurodzajem, panował dotkliwy głód, wzrosły ceny. Jednak Italia łatwo zaradziła trudnościom: kilka przesyłek pieniężnych i wielkie statki zbożowe, włoskie lub raguzańskie, zawijały po ładunki do portów lewantyńskich, docierały na rynek turecki. 

Dostawy były tak wielkie, iż wkrótce nośność statków zwiększona została do około 600 ton lub więcej. Pośród tych wielkich okrętów bardzo często odnajdujemy tureckie nawy specjalnie przystosowane do długich podróży ze Stambułu do Aleksandrii. W 1551 roku wielcy dygnitarze tureccy, właściciele ziemscy posiadający zboże i chciwi gotówki, rozwinęli ożywioną działalność. Turcja, szczególnie początkowo, nie wiedziała co robić z nadwyżkami i oferowała je wszystkim. „Im bardziej powściągliwi są nasi kupcy – pisał rezydent wenecki w Konstantynopolu 4 września 1551 roku – tym korzystniejsze proponuje im się warunki, panowie i lud bowiem mają bardzo dużo zboża, a z powodu wojny z cesarzem nie ma innych nabywców niż Wenecjanie i Raguzańczycy”.

Jak wynika z powyższego opisu kontakty Islamu z Zachodem w wieku XVI, pomimo ogromnych jak na owe czasy odległości oraz różnicy kultur, były obustronne a zarazem rozległe. Zachód potrzebował korzeni sprowadzanych za pośrednictwem Turcji; tak jak i Turcja istniała dzięki wiedzy Europejczyków. Był to układ wzajemnych powiązań i zależności, który jednak w niezbyt odległej przyszłości miał ulec zachwianiu.












SPIS LITERATURY:

1.    Braudel Fernard: Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II, Wydawnictwo Morskie – Gdańsk, 1977.

2.    Hourani Albert: Historia Arabów, Wydawnictwo Marabut – Gdańsk, 1995.

3.    Lewis Bernard: Arabowie w historii, Państwowy Instytut Wydawniczy – Warszawa, 1995.

 Błękitny Meczet

  Błękitny Meczet

 Błękitny Meczet

Hagia Sophia

Hagia Sophia

Museum Chora. Trzeba koniecznie zobaczyć!!

Museum Chora

Widok z Meczetu Sulejmana

 Smaki Stanbułu



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz