środa, 14 grudnia 2005

KOSZTY ŻYCIA


KOSZTY ŻYCIA
Wciąż marzę o podróży do Kambodży i wizycie w stolicy Khmerów - Angkor. Swego czasu zagadnąłem Garego, czy nie zechciałby towarzyszyć nam w podróży (ktoś musi iść przed nami, bo większa część kraju jest wciąż zaminowana po dawnych konfliktach wewnętrznych). Gary na to, że w grudniu (najdogodniejsza pora na wizytę tamże to grudzień-styczeń) nie może, bo leci na Kretę na ślub siostry.

Pogadaliśmy jeszcze chwilkę o ślubie na Krecie. Organizacja ślubu w Irlandii jest tak kosztowna, że rozsądnym wyjściem jest ślub za granicą (np. Malta) gdzie koszty życia są nieporównywalnie mniejsze a ponadto nie pada codziennie.


Wkrótce w telewizji irlandzkiej słyszałem pogadankę o turystyce ślubnej, istnieją tu już biura podróży, które specjalizują się w organizacji podobnych imprez. Według Garego ślub w Irlandii na około 100 osób to koszt ok. 30 000 euro.

Zaledwie kilka dni temu usłyszałem o jeszcze jednej gałęzi turystyki, która rozwija się w Irlandii. Jest nią turystyka stomatologiczna. Remont szczęki na zielonej wyspie jest niemożebnie kosztowny, dlatego Irlandczycy wybierają się w tym celu do Europy Wschodniej, a ci jeszcze bardziej oszczędni do Indii. Raz zdarzyło mi się odwiedzić gabinet dentystyczny w małym miasteczku, w którym mieszkamy, przypadkiem trafiłem na Panią Stomatolog z Polski. Kiedy dowiedziała się, że za dwa tygodnie będę w Polsce wyrzuciła mnie z gabinetu mówiąc, że w kraju zabieg będzie wielokrotnie tańszy i lepszy jakościowo. Narzekała na warunki pracy na wyspach (zarówno w Irlandii jak i Wielkiej Brytanii). Twierdziła, że jej gabinet w Polsce jest wyposażony w znacznie nowszy sprzęt niż ten, jakiego używają stomatolodzy tutaj.

Jeszcze jeden przykład mówiący o kosztach życia w Irlandii. Czasem w telewizji widuję reklamę - trzy młode Irlandkii lądują gdzieś w Europie i wsiadają do taksówki. Kierowca zagaduje "Are you from Ireland? Nice country”, po czym stosuje podwójną taryfę - dla Irlandczyków.

BIUROKRACJA - RED TAPE
Likwidowałem moje indywidualne konto w banku, aby założyć jedno wspólne dla A. i dla mnie. Cała operacja była bardzo szybka, kiedy odchodziłem od punktu obsługi klienta nie otrzymałem żadnego potwierdzenia dokonanej operacji. Przez dwa dni na obu kontach (zlikwidowanym i nowym) miałem jakieś 70 centów. Zaniepokojony zadzwoniłem na infolinię (przyznam, że obawiałem się, że panienka z banku bawi gdzieś w tropikach za nasze pieniądze), uspokojono mnie - tego rodzaju operacja trwa 48 godzin i wszystko będzie ok. Rzeczywiście, jest ok. Wyobrażacie sobie tego rodzaju operacje w Pekao SA bez żadnego papierka??

Mój telefon nawalił. Długo trwało nim znaleziono sposób rozwiązania mojego problemu. W naszym miasteczku nie ma sklepu "3" (operator telefonii komórkowej, który ponoć walczył o koncesję w Polsce - Hutchison Whampoa). Przyjechał koleś z Dublina i zabrał mój telefon, wcześniej otrzymałem zapewnienie, że nowy zestaw już został wysłany. Oczywiście nie pokwitował mi odbioru i dwa dni nie miałem nic z wyjątkiem nowego rachunku za usługi, co mnie wytrąciło z równowagi. Szczęśliwie i tym razem jest ok. Nowy telefon dotarł. Irlandczycy narzekają na biurokrację...

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz