niedziela, 3 lipca 2016

CIEMNA STRONA BAHRAJNU

Przedwczoraj w Manamie wybuchła bomba umieszczona przy krawędzi drogi. Przejeżdżał wówczas autostradą samochód. Zginęła kobieta, jej troje dzieci odniosło poważne rany. To nie rodzina była celem ataku, tego rodzaju ataki skierowane są tutaj w stronę policji. Dziś o ciemniejszej stronie Bahrajnu...

Ta niewielka wysepka w sercu zatoki Perskiej ma ważne znaczenie strategiczne, od dawna Bahrajn łączą przyjazne stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią. Nowa baza dla Królewskiej Marynarki Wojennej jest w trakcie budowy, od dekad w pobliżu Manamy stacjonuje amerykańska piąta flota. To przekłada się  na złagodzenie krytyki Bahrajnu przez zachód, choć ostatnie wydarzenia wywołały reakcję.   

Na początek jednak pozwalam sobie wkleić fragment tekstu wyprodukowanego przed mniej więcej rokiem po mojej pierwszej, turystycznej wówczas, wizycie w Bahrajnie. Robię to, aby zarysować tło wydarzeń i przyczynę niepokojów.

„Zapewne obiły Wam się o uszy dwa terminy związane z Islamem, a właściwie wewnętrzny podział wśród muzułmanów – na Sunnitów i Szyitów; część z Was zapewne kojarzy, że relacje między dwoma grupami nie układają się wzorowo. Podział pojawił się wkrótce po śmierci Mahometa, który nie zostawił żadnych wskazówek, kto powinien objąć władzę i przyjąć tytuł kalifa. Prorok nie miał syna, który by go przeżył, był natomiast szczęśliwym zapewne tatą córki o imieniu Fatima (jedyne dziecko spośród siedmiorga, które przeżyło Mahometa). Zięciem Mahometa, a mężem Fatimy, został Ali. Otóż po śmierci proroka pojawiła się frakcja, która uważała że prawo do dziedziczenia tytułu kalifa mają prawo potomkowie Alego i Fatimy. Zwolennicy takiego rozwiązania to Szyici; nazwa pochodzi od arabskiego zwrotu szi’at Ali czyli zwolennicy Alego.

Druga grupa Sunnici, czyli zwolennicy sunny (tradycji), ci wyznawali pogląd, że kalif powinien być wybierany spośród całej społeczności.

Dziś Sunnici stanowią zdecydowaną większość – jakieś 87-90% muzułmanów, pozostałe 10-13% to szyici. Większość miała tendencję gnębienia mniejszości. Bo jak tu inaczej traktować heretyków?

Szyici zamieszkują Iran, Azerbejdżan, część Iraku i właśnie Bahrajn.

W Bahrajnie właściwe stanowią większość - jakieś 70%. Problem w tym, że rządząca rodzina oraz ich poplecznicy to sunnici. Szyici skarżą się nieustannie, że są we własnym kraju dyskryminowani. To właśnie animozje między tymi dwoma społecznościami były przyczyną ostrych protestów w czasie „arabskiej wiosny ludów” w roku 2011. Początkowo rząd pozwalał na protesty, ale 17 lutego 2011 miarka się najwyraźniej przebrała i urządzono przypadkiem krwawy czwartek – o świcie policja zaatakowała śpiących w namiotach na rondzie Perły protestantów, były 4 ofiary śmiertelne i ponad 400 rannych.”

W tłumieniu zamieszek w roku 2011 „pomagało” 1200 żołnierzy z Arabii oraz 800 z Emiratów.

Odpowiedzią rządu na zamieszki były masowe aresztowania, torturowanie zatrzymanych opozycjonistów. Wielu aktywistów usłyszało długoletnie wyroki więzienia (również dożywocia), na podstawie zeznań uzyskanych „dzięki” torturom.  

Po naciskach międzynarodowych rząd zgodził się na niezależne śledztwo, które ujawniło systematyczne nadużycia, do których dochodziło. Władca – szejk  Hamad bin Isa Al Khalifah obiecał publicznie reformy i przyznać trzeba, że były próby naprawienia wymiaru sprawiedliwości w Królestwie. Reformy najwyraźniej nie sięgnęły dostatecznie daleko. Pięć lat po „arabskiej wiośnie ludów” w Bahrajnie wciąż aresztuje się krytyków ustroju, szykanuje opozycjonistów, torturuje zatrzymanych. Ostatnimi czasy rząd wpadł na nowy pomysł represjonowania opozycjonistów – pozbawia się ich obywatelstwa.

W kraju nie do końca jest spokojnie, choć nie dostrzeże tego biały wynajmujący lokal w „lepszej” części miasta.

Wygląda na to, że od kilku tygodni rząd śmielej sobie poczyna w temacie zamykania ust krytykom. Trzy tygodnie temu na „dwie – trzy godziny” zabrano z domu szanowanego obrońcę praw człowieka -  Nabeela Rajaba. Dotychczas do domu nie powrócił. Niewątpliwie jest to konsekwencja krytykowania rządu, na jaką pozwolił sobie Rajab na początku tego roku.

W podobnym czasie wydłużono do dziewięciu lat więzienia wyrok dla szejka Ali Salmana, lidera opozycyjnego ruchu al-Wefaq. Wcześniej został skazany na cztery lata za publiczne wypowiedzi krytyczne dla rządu. Najwyraźniej uznano, że to kara zbyt niska;  mimo tego, że Human Right Watch opisało proces jako wypaczony, a wyrok niesprawiedliwy.

W czerwcu inna aktywistka Zainab al-Khawaja, którą w maju zwolniono z więzienia opuściła kraj, ponieważ grożono jej ponownym aresztem oraz odebraniem dzieci. W tym samym miesiącu uniemożliwiono wyjazd delegacji aktywistów do U.N. Human Rights Council w Genewie.

Wreszcie duchowy przywódca szyitów szejk Isa Qassim został pozbawiony obywatelstwa w drugiej połowie ubiegłego miesiąca; co wzbudziło protesty i mogło doprowadzić do eskalacji napięcia. Libański Hezbollah (szyici) ostrzegł przed poważnymi konsekwencjami „żądny krwi reżim Al-Khalify”, ale saudyjska rada przywódców religijnych (konserwatywni sunnici) wyraziła z tego powodu zadowolenie.

Ostatnie wydarzenia skłoniły do reakcji Biały Dom – wiceprezydent Joe Biden zadzwonił do króla Hamada bin Isa al-Khalify i podczas rozmowy wyraził „poważne zaniepokojenie” ostatnimi wydarzeniami. Reakcja nastąpiła również ze strony Sekretarza Generalnego ONZ Ban Ki-moona, który zaapelował do Bahrajnu o respektowanie praw człowieka. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Bahrajnu usprawiedliwiło odebranie obywatelstwa faktem, że szejk Qassim wykorzystywał forum religijne, by służyć „zagranicznym interesom” oraz „nawoływać do sekciarstwa i przemocy”.

“Kiedy stracisz obywatelstwo w Bahrajnie, równie dobrze możesz umrzeć” wyjaśnia Abnulnabi al-Ekry, prezydent Bahrain Transparency Society. “Nie możesz nic zrobić, jesteś bezpaństwowcem.  Nie możesz nic kupić ani sprzedać, nie masz prawa do świadczeń zdrowotnych, ani edukacji. To koniec Twoich finansów osobistych. Nakazuje Ci się opuszczenie kraju, jeśli tego nie zrobisz, zostaniesz aresztowany, ponieważ jesteś nielegalnym imigrantem”.  W ostatnich latach ponad 250 osób zostało pozbawionych obywatelstwa. A wydawać by się mogło, że to taki miły kraj (mimo wszystko chyba milszy od Kataru i Arabii).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz