Sprzedawca na samotnej stacji benzynowej wzruszył ramionami i zdziwił się, po kiego grzmota turyści księcia Leonarda usiłują odnaleźć. Na pewno go nie będzie. Zwłaszcza, że to Sylwester i pewnie na Nowy Rok wyjechał gdzieś świętować. Poza tym pewnie nie trafią, bo to po bocznych drogach i przez pola trzeba jechać. Skoro jednak nalegają to on pokaże drogę. Scy zakupili kubek lodów, coby nie było, że informację za darmo wyciągają i uparcie czekali na wskazówki.
Stan drogi był daleki od „gładkiej - asfaltowej”, ale zadziwiająco się poprawiał w miarę zbliżania się do siedziby Księcia Leonarda. Wniosek - władca dobry, bo o drogi potrafi zadbać. Ostatecznie Ski, nie wierząc własnym oczom, pędził po szutrowej drodze z prędkością blisko 100 km/h wzbudzając, co prawda chmury pyłu, ale bez wybijania zębów sobie czy Mżonce lub gubienia istotnych części wehikułu.