Aż
do początku XX wieku jednym z głównych źródeł dochodu Kataru,
obok rybołówstwa i handlu, był połów pereł. Perłami z regionu
zatoki Perskiej handlowano na świecie od czasu cywilizacji
Mezopotamskiej. Wielki kryzys z roku 1929, a przede wszystkim zalew
rynku tanimi perłami hodowlanymi (pierwsze farmy powstały w Japonii
w 1913), doprowadziły do załamania cen pereł i upadku połowów.
Na
szczęście dla Katarczyków świat wkrótce oszalał na punkcie
innego bogactwa zatoki – pod koniec lat 30 ubiegłego wieku odkryto
tu złoża ropy i gazu.
Coby
upamiętnić dziedzictwo kraju i spożytkować pieniądze płynące
ze sprzedaży surowców, na płytkich wodach gdzie dawniej poławiano
perły, stworzono sztuczną wyspę (a właściwie liczne wyspy) - The
Pearl. 400 hektarów lądu wydartego morzu, któremu nadano kształt
sznura pereł, staje się luksusowym kompleksem mieszkalnym (póki
co, podobnie jak cała Doha, jest to wciąż plac budowy). Wzdłuż
czterdziestokilometrowego pasu wybrzeża stawia się kilka tuzinów
wież z apartamentami, pałacyki, wille i rezydencje. Tylko w tej
części miasta urodzony poza Katarem, ale odpowiednio majętny,
człowiek może nabyć mieszkanie bądź dom.
W
przeciwieństwie do innych podobnych projektów gdzie wyspy tworzy
się na terenach z wodą wystarczająco głęboką aby łatwo było
tam ulokować ciężki sprzęt potrzebny do kształtowania terenu
(maszyna która pobiera materiał z dna w jednym miejscu i pasami
transportowymi przenosi urobek w inne miejsce aby go usypać) wybrano
płyciznę – miejsce gdzie dawniej poławiano perły.
Zminimalizowano w ten sposób ilość materiału, który należało
przetransportować z miejsca na miejsce, z drugiej jednak strony
należało poszukać innych, mniej konwencjonalnych metod tworzenia
wyspy. Aby ukształtować 400 hektarową wyspę należało użyć
15,5 metrów sześciennych materiału. 10 milionów metrów
sześciennych postanowiono uzyskać z pogłębiania na potrzeby
efektu błękitnej wody, która tworzy się tylko na określonej
głębokości, tworzenia kanałów i mariny. Pozostałe 5 milionów
musiano „pożyczyć” z innych partii wybrzeża i dna. Tu właśnie
pojawił się problem – większa część dna podścielana jest
przez wapień i skałę okrywającą (nadkład skalny), skały zbyt
twarde aby mogły zostać wydobyte przez lekkie pogłębiarki, a dno
było zbyt płytko aby mógł tu operować ciężki sprzęt, który
mógł sobie poradzić z twardym materiałem. Dlatego zdecydowano
pogłębiać teren „na sucho” - odgrodzono część terenu
zaporami od otwartego morza, wypompowano stamtąd wodę i wpuszczono
sprzęt używany na lądzie – koparki, buldożery, ciężarówki do
transportowania urobku. W ciągu dnia operowało na tym osuszonym
terenie nie mniej niż 500 jednostek sprzętu. W ten właśnie
sposób, w ciągu dwóch lat, wydobyto 10,5 miliona metrów
sześciennych urobku (w tym 7 milionów skały). Skałę wydobywano
za pomocą ciężkiego sprzętu, a gdzie była ona zbyt twarda
kruszono ją ładunkami wybuchowymi.
Ponadto
kształtowano wybrzeże – skonstruowano 3,2 kilometra betonowych
ścian, z bloków z których każdy ważył 30 ton, zbudowano 3,6
kilometra betonowych schodów, zainstalowano 23 kilometry kamieni
granicznych, tworzono 4,5 kilometra kanałów weneckich. Wreszcie
stworzono 20 kilometrów piaszczystych plaż, do tego celu ściągnięto
milion metrów sześciennych piachu z Messaieed (50 kilometrów na
południe od Doha).
Przewiduje
się że do końca 2018 roku mieszkać tu będzie 45 tysięcy ludzi.
Na dzień dzisiejszy około 3500 mieszkań, spośród ponad 12
tysięcy dotychczas ukończonych, jest zamieszkanych. Na ulicach
tłumów nie ma, spacerowiczów bardzo niewielu, sklepy i knajpki
pustawe, ale że wyspę z resztą lądu łączy tylko jeden most to
aby wrócić do domu po pracy, czy też wydostać się z wyspy, swoje
w korku trzeba odstać.
W
dużej części ukończona już dzielnica Porto Arabia, która
oferuje ponoć najdłuższy na świecie luksusowy deptak. 31 wież
otacza kolistą lagunę z wysepką w środku i mariną przy której
znajduje się miejsce dla 750 łodzi. Ponadto znajdziecie tam ponad
400 willi, 6000 miejsc parkingowych i dużą przestrzeń
handlowo-usługową. Trzy i pół kilometrowa nadmorska promenada La
Croisette pełna jest obrzydliwie drogich butików takich jak Giorgio
Armani, Hugo Boss, Roberto Cavalli czy też Elie Saab. Zamiast bułek
na śniadanie, można nabyć sobie Rolls Royce, a po drugiej stronie
ulicy Maseratti czy też relatywnie tańsze Porsche. Porto Arabia
przypomina nieco Wenecję, bo teren podzielony jest kanałami, a żeby
nikt nie miał wątpliwości skąd czerpano inspirację, zbudowano
też replikę weneckiego mostu Rialto. Nieopodal znajduje się część
hiszpańska z ulicą Sevilla, donkiszotowskimi fontannami i domkami.
Przez chwilkę pomyślałem, że w tym europejskich klimatach
znalazło się również miejsce dla alkoholu – idąc alejką
sklepową ujrzałem przed sobą butelki wódki! Złudne nadzieje. To
tylko najdroższa chyba na świecie woda, pochodząca z Muszyny! Mała
butelka owocowej wody dla sportowców (z kolagenem) kosztuje 33
złote, a ta przypominająca wódkę to zwykła Muszynianka
sprzedawana w ślicznych litrowych flaszkach (kosztuje tylko 28
złotych).
Początkowo
na Perle nie obowiązywał zakaz sprzedaży alkoholu, ale bez
wyjaśniania powodów tej decyzji w grudniu 2011 wprowadzono zakaz
sprzedaży alkoholu również tutaj (najmocniej dotknęło to
restauracje – ich dochód mocno się skurczył).
Katarczycy
się chwalą, że stworzyli sztuczną wyspę, która nie ma żadnych
negatywnych skutków dla środowiska naturalnego. 1). Na przykład
śmieci wrzucane są do zsypów, działających w systemie ENVAC.
Działa to mniej więcej tak, że worek ze śmieciami jest zasysany i
z prędkością 60 kilometrów na godzinę, podziemnymi rurami
transportowany do jakiegoś większego zbiornika. To ma obniżyć
emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Należy tu wspomnieć, że u
nas system ENVAC działa raz od wielkiego dzwonu. Dotychczas, a
mieszkamy tu już blisko dwa miesiące, udało mi się wyrzucić
woreczek bezpośrednio do otworka zaledwie trzy razy. Najczęściej
pali się czerwone światełko oznaczające, że nie można z systemu
skorzystać (bo na przykład, sąsiad powyżej ma otwarty właz),
tyle że u nas jest to najzwyklejsza awaria i jakoś nikt nie może
się z tym uporać. 2). Jak wszędzie w Katarze woda w kranach
pochodzi z odsalania wody morskiej. Do tego ponoć zużywa się
bardzo dużo energii, ale nie tutaj. Pojęcia nie mam o czym piszę,
ale na Perle używa się odwróconej osmozy zamiast destylacji
próżniowej, co ma mocno zaoszczędzić wydatek energii (The Pearl’s
desalination facility uses reverse osmosis instead of the
conventional vacuum distillation and as a result uses far less
power). 3. Kolejny i ostatni już przykład na to w jakim przyjaznym
dla środowiska miejscu mieszkamy jest stosowany system klimatyzacji
mieszkań. W lecie gdy temperatura osiąga 50 stopni, klimatyzacja to
nie kaprys, a rzecz niezbędna do przetrwania w dobrym zdrowiu. Na
Perle używa się systemu stosowanego w starożytnym Rzymie – w
jednym miejscu chłodzi się wodę, która następnie odpowiednio
zaizolowanymi rurami, doprowadzona jest to domów i mieszkań.
Wczoraj
kolega-inżynier, wskazał nam widoczną z naszego balkonu gdzieś na
horyzoncie elektrownię i rzucił jakąś liczbę kilowatów energii,
która ona jest w stanie wyprodukować; ta liczba miała nas wprawić
w osłupienie (ja nie wiem co to jest kilowat, więc mnie nie
wprawiła). Podobno ta elektrownia mogłaby zasilić w energię spore
miasto, a ta tutaj służy do jednego tylko celu – chłodzenia wody
potrzebnej do klimatyzacji mieszkań na Perle. Biorąc pod uwagę
fakt, że Katarczyk nie płaci za energię i nie tylko wille, ale i
drapacze chmur są tu w nocy rozświetlone jak choinki, to nie bardzo
wierzę w tą przyjazną środowisku wyspę.
Gdy
w roku 2004 przedstawiono projekt The Pearl koszty budowy szacowano
na 2 miliardy amerykańskich dolarów, dziś uważa się że osiągną
one pułap 15 miliardów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz