niedziela, 19 kwietnia 2015

ALKOHOL


W upalny wieczór, a wierzcie mi takich tutaj nie brakuje, chciałoby się osiąść na balkonie z oszronioną szklaneczką piwa. W tym kraju nie jest to proste.

Nie wolno wwozić alkoholu do Kataru. Zapomnijcie o strefie wolnocłowej na lotnisku i fakcie, że opuszczając Unię Europejską płacicie sporo niższą kwotę. Bagaż jest prześwietlany, alkohol konfiskowany, a Wasze nazwisko może trafić na czarną listę i możecie później mieć drobne kłopoty załatwiając sprawy urzędowe. Paradoksem jest fakt, że alkohol serwowany jest na pokładach samolotów Qatar Airways (flaszkę whisky można też kupić w sklepie bezcłowym podczas lotu), ale nie można w stanie wskazującym opuścić pokładu, ani butelki kupionej na pokładzie samolotu zabrać ze sobą, gdy zostajesz w Katarze.

Rozwiązaniem może być wizyta w jednym z lepszych i droższych hoteli w Doha, tam są bary serwujące alkohol. Do jednego wejdziecie bez problemów, w innym wymagany będzie paszport (ponoć jeśli przebywacie tu dłużej niż dwa tygodnie na wizie turystycznej nie zostaniecie tam wpuszczeni), często musicie zademonstrować tutejszy dowód. Alkohol w takich przybytkach do tanich nie należy, za małe piwo przyjdzie zapłacić 30-50 riali (w przybliżeniu rial równy jest złotemu), czyli 8-13 Euro.

W barach zdarza się spotkać tutersa, czy też przybysza z Arabii Saudyjskiej lub Bahrajnu, ale rozpoznanie ich jest utrudnione, ponieważ idąc do baru muszą założyć europejski strój. Jest ponoć tylko jedno miejsce w Doha, gdzie mogą oni wlewać w siebie trunki nosząc galabiję, a głowę okrywając kefijją - bar w hotelu InterContinental. Byłem i widziałem, obok każdego z Panów stało wiaderko pełne lodu i butelek piwa. Bardzo im się nie podobało, gdy celowało się w nich obiektyw aparatu (była to impreza firmowa, był też i aparat fotograficzny). Panie urodzone tutaj zawsze i wszędzie noszą czarną burkę, nawet w barze. Nie jestem częstym bywalcem barów, ale osobiście nigdy kobiety arabskiej w nich nie spotkałem.

Można też zakupić alkohol w jedynym sklepie w Doha. To nie jest jednak proste. Na dobry początek trzeba stać się posiadaczem tutejszego dowodu (ID), później pracodawca wystawia pozwolenie do Qatar Distribution Company. Pozwolenie musi być sporządzone według ściśle określonego wzoru i musi zawierać: imię nazwisko, numer dowodu, stanowisko, wysokość pensji, status małżeński i potwierdzenie adresu zamieszkania. Aby ubiegać się o pozwolenie na zakup humoru w kropelkach trzeba zarabiać minimum 2,5 tysiąca riali miesięcznie (a może jest to 4 tysiące riali...), a ilość alkoholu jaki można w miesiącu zakupić stanowi iks procent miesięcznej pensji (nie jestem tego pewien, ale to chyba 10% pensji). Muzułmanin pracujący dla międzynarodowej firmy, jakich kokosów by nie zarabiał, pozwolenia nie dostanie!

Następnie pozwolenie pracodawcy, paszport, tutejsze ID należy ze sobą zabrać i udać się na poszukiwanie sklepu. Trafić do niego nie jest łatwo, znajduje się na końcu świata (czyli na obrzeżach miasta), dojazd nie jest oznakowany, budynek niczym się nie wyróżnia spośród otoczenia. Może jedyną wskazówką będzie większy ruch samochodów w kierunku sklepu. Zaleca się udać się tam z kolegą znającym lokalizację.

W sklepie na piętrze znajduje się biuro; tu maszyna wyda numerek, który trzeba wziąć w garść, usiąść i czekać na swoją kolej. Czas można sobie umilić czytając regulaminy, aneksy do regulaminów oraz oglądając postery reklamowe alkoholi różnorakich. Następnie pan Hindus przeprowadzi formalności – sprawdzi papiery, zabierze 1000 riali zwrotnego depozytu (po jaką cholerę ten depozyt nie jesteśmy w stanie wykoncypować), zrobi zdjęcie i da do ręki przepustkę ze zdjęciem, na którym wyglądasz jak przestępca.

Po tym można zejść po schodkach do sklepu i zakupić alkohol. W tym samym sklepie, można zanabyć również wieprzowinę (której muzułmanie nie jadają), osobne pozwolenie na jej zakup nie jest już wymagane. Alkohol jest dużo droższy niż w Europie. Kierując się patriotyzmem zakupiliśmy, między innymi, najtańszą wódkę jaką Qatar Distribution Company tego dnia oferowało – „1906” z Lublina, która tutaj kosztowała równowartość 60 złotych. Nigdy wcześniej gorzałki tej w Polsce nie widziałem, sprawdziłem co o niej piszą w internecie i już tego żałuję – smakosze nie są zachwyceni (zapach: torf i zdechły szczur, smak: obrzydliwie specyficzny http://szotyszociki.pl/1906-wodka/).

Jeszcze kilka ciekawostek z QDC:

  • Od 1 maja bieżącego roku do sklepu wejść będzie mógł wyłącznie szczęśliwy posiadacz przepustki (dotychczas mógł mu ktoś towarzyszyć).
  • Torby, w które pakuje się zakupy w sklepach, w tym sklepie są nieco inne – czarne jak smoła i nieprzezroczyste.
  • Alkoholu nie wolno przekazywać, odsprzedawać; choć zaobserwowałem niezbyt majętnie wyglądających hindusów, którzy wywozili wózkami wiele kartonów alkoholu, po czym za  bramą QDC kartony przekazywane były nieco dostojniej wyglądającym panom w białych kieckach. Po co komu pięć kartonów whisky?
  • Wódka może podróżować wyłącznie w samochodzie właściciela, nie pojazdu, a przepustki do sklepiku (Liquor Permit).
  • Alkohol można spożywać wyłącznie w mieszkaniu i tu nie jestem pewien czy nasz balkon jest mieszkaniem, wszak moglibyśmy zgorszyć jakiegoś Katarczyka, choć w naszym przypadku to musiałby być Katarczyk przepływający na skuterze wodnym – bo podpływają łachmyty do plaży, żeby nagabywać opalające się/zażywające kąpieli dziewczęta i panie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz