czwartek, 11 czerwca 2015

BAHRAJN

Bahrajn, który odwiedziliśmy niedawno to archipelag 33 wysepek, z których największa jest długa na 55 kilometrów i w najszerszym miejscu ma kilometrów 18. Podśmiewałem się niedawno z Kataru, który wielkością dorównuje województwu świętokrzyskiemu, ale przy Bahrajnie to gigant (powierzchniowo piętnaście razy większy). Powierzchnia Bahrajnu to 760 kilometrów kwadratowych, linia brzegowa 161 kilometrów. Bahrajn jest najmniejszym krajem arabskim, dla porównania powierzchnia Warszawy według Wikipedii (stan na rok 2014) to 517 kilometrów kwadratowych.

Dystans z Dohy do Manamy (stolica Bahrajnu) to około 140 kilometrów w linii prostej. My lecieliśmy tam wielkim boeingiem należącym do British Airways, który miał 11 miejsc w rzędzie (3-5-3), rzędów nie liczyłem, ale samolot był z tych większych. Lot trwał 25 minut.

Nazwa „bahrajn” to w języku arabskim forma dualna od słowa „bahr” czyli „morze”. Bahrajn to nic innego jak „dwa morza”.

Niektórzy historycy twierdzą, że biblijny Eden mógł istnieć właśnie tu, gdzie dziś znajduje się Bahrajn. Teoria dość śmiała, biorąc pod uwagę fakt, że kraj jest pustynny. Bierze się to zapewne stąd, że niektórzy badacze umiejscawiają tu sumeryjski Dilmun. Ten mityczny Dilmun znajdować się miał tam gdzie wschodziło słońce i było to miejsce gdzie osiedlili się ludzie (inni twierdzą, że bogowie) ocalali po potopie. Dowodem na to mają być ślady osadnictwa (założenia pałacowe, kopce z pochówkami i miasto) datowane na 3 tysiąclecia przed Chrystusem.

Na północ od Bahrajnu, znajdują się podmorskie źródła słodkiej wody. Dawniej służyły one poławiaczom pereł oraz do uzupełniania zapasów wody na przepływających tutaj statkach kupieckich. Cześć źródeł została niestety wyczerpana albo też nie posłużyła im industrializacja regionu.

Most długi na 25 kilometrów łączy Bahrajn z Prowincją Wschodnią Arabii Saudyjskiej, koszt przejazdu to 2 dinary. Na środku znajduje się punkt kontroli granicznej, bez wizy trzeba nawrócić – tak jest taka możliwość. Podobno widok o zachodzie słońca jest niezwykły; piszę podobno, bo nie przejeżdżaliśmy.

Najstarsza znana flaga Bahrajnu była cała czerwona. W 1820 roku po podpisaniu porozumienia pokojowego z Brytyjczykami dodano biały pionowy pas. W 1932 pojawiło się na fladze „ząbkowanie”, które ma również Katar. Początkowo było 28 „ząbków”, później liczbę zredukowano do 8, a dziś (od roku 2002) jest ich 5, czyli tyle ile filarów islamu (wyznanie wiary, modlitwa, jałmużna, post i pielgrzymka do Mekki).

Malutki Bahrajn jest „domem” Piątej Floty USA, która operuje z bazy w Juffair. W czasie pierwszej wojny w zatoce perskiej (1991) piloci z Bahrajnu brali udział w nalotach na Irak. W roku 2001 administracja Dżordża Dablju Busha mianowała Bahrajn głównym nie-NATOwskim sojusznikiem, a ten zaszczyt spotyka tylko kraje będące poza NATO, ale wyjątkowo blisko współpracujące z armią amerykańską (MNNA - major non-NATO ally).

Pierwsze złoża ropy w Zatoce Perskiej odkryto właśnie w Bahrajnie, stało się to w roku 1932.

Teraz krótkie wprowadzenie, do kolejnej ciekawostki o Bahrajnie... Zapewne obiły Wam się o uszy dwa terminy związane z Islamem, a właściwie wewnętrzny podział wśród muzułmanów – na Sunnitów i Szyitów; część z Was zapewne kojarzy, że relacje między dwoma grupami nie układają się wzorowo. Podział pojawił się wkrótce po śmierci Mahometa, który nie zostawił żadnych wskazówek, kto powinien objąć władzę i przyjąć tytuł kalifa. Prorok nie miał syna, był natomiast szczęśliwym zapewne tatą córki o imieniu Fatima. Zięciem Mahometa, a mężem Fatimy, został Ali. Otóż po śmierci proroka pojawiła się frakcja, która uważała, że prawo do dziedziczenia tytułu kalifa mają prawo potomkowie Alego i Fatimy. Zwolennicy takiego rozwiązania to Szyici; nazwa pochodzi od arabskiego zwrotu szi’at Ali czyli zwolennicy Alego.

Druga grupa Sunnici, czyli zwolennicy sunny (tradycji)  - ci wyznawali pogląd, że kalif powinien być wybierany spośród całej społeczności.

Dziś Sunnici stanowią zdecydowaną większość – jakieś 87-90% muzułmanów, pozostałe 10-13% to szyici. Większość miała tendencję gnębienia mniejszości. Bo jak tu inaczej traktować heretyków?

Szyici zamieszkują Iran, Azerbejdżan, część Iraku i właśnie Bahrajn.

W Bahrajnie właściwe stanowią zdecydowaną większość wyznawców Proroka, jakieś 70%. Problem w tym, że rządząca rodzina oraz ich poplecznicy to sunnici. Szyici skarżą się nieustannie, że są we własnym kraju dyskryminowani. To właśnie animozje między tymi dwoma społecznościami były przyczyną ostrych protestów w czasie „arabskiej wiosny ludów” w roku 2011. Początkowo rząd pozwalał na protesty, ale 17 lutego 2011 miarka się najwyraźniej przebrała i urządzono przypadkiem krwawy czwartek – o świcie policja zaatakowała śpiących w namiotach na rondzie Perły protestantów, były 4 ofiary śmiertelne i ponad 400 rannych.

Pomnik Perły dziś już nie istnieje. Miesiąc po czarnym czwartku w radio ogłoszono, że pomnik został przez protestantów sprofanowany i należy go oczyścić. Pomnik i jeden z robotników emigrantów nie przetrwał procesu czyszczenia. Wtedy też mniej więcej rząd Bahrajnu poprosił Arabię Saudyjską i inne kraje zatoki o pomoc w walce z protestującymi. Wprowadzono trzymiesięczny stan wyjątkowy, rozprawiono się z opozycją – ponoć tysiące ludzi aresztowano, dochodziło do torturowania więźniów. Na porządku dziennym były starcia protestantów z policją, dziesiątki ludzi straciły życie.

Wiecie zapewne, że jeden z krajów zatoki pozwolił sobie na budowę toru wyścigowego, gdzie odbywają się wyścigi Formuły 1. Ten kraj to właśnie Bahrajn. W roku 2011 wyścig zaplanowano na 13 marca. Wyścig nie odbył się; poracḥunki z opozycją były ważniejsze.

Bahrajn nie oferuje zbyt wiele turyście – meczet zbudowany 25 lat temu mogący pomieścić 7000 wyznawców, muzeum narodowe i obok znajdujący się budynek teatru narodowego, kopce-grobowce (bardzo stare), jakiś fort, jakiś souq i drzewo życia (też dość stare). Biorąc pod uwagę nikczemne rozmiaru kraju, weekend wystarczy, aby oczy napaść.

300 metrów od naszego hotelu znajdował się (i póki co wciąż tam jest) budynek, który stał się ikoną kraju – World Trade Centre. To drapacz chmur, w którym jako pierwszym zamontowano turbiny wiatrowe do wytwarzania energii. To właściwie dwa zwężające się ku górze budynki połączone trzema poziomymi mostami, na których zamontowano turbiny o średnicy 29 metrów każda. To cud architektury i inżynierii, doceniony wieloma prestiżowymi nagrodami. Wiatraczki wciąż się kręcą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz