Dolina Danakil stanowi część Trójkąta Afar, który z kolei jest częścią Wielkiego Rowu Wschodniego. Danakil leży w Etiopii, przy gorącej i niespokojnej granicy z Erytreą. Rozciąga się na długości 570 kilometrów z północy na południe, szerokość waha się od 80 do 400 kilometrów. Większość Danakil znajduje się poniżej poziomu morza, znajduje się tam najgłębsza depresja kontynentu Afrykańskiego – brzegi jeziora Asal leżą 155 metrów poniżej poziomu morza. Poprzez geologię, klimat, ukształtowanie terenu teren ten jest unikalny w skali światowej. Aktywne wulkany, gorące źródła, ryft, lawa bazaltowa, różnokolorowa sól, ewaporaty o szalonych zupełnie barwach tworzą nierzeczywistą i zwariowaną scenerię. To musiał być punkt numer jeden mojego wypadu do Etiopii. Geologia jest tu niezwykle ważna, pozwólcie więc że zacznę właśnie od tego...
Nawet osoby zupełnie nieobeznane z geologią słyszały zapewne o ruchu kontynentów... Niemiecki geofizyk Alfred Wegener zauważył że zachodnie wybrzeże Afryki, a właściwie szelf kontynentalny zachodniej Afryki i szelf wschodniej części Ameryki Południowej pasują do siebie jak klocki puzzli. Po złożeniu razem po drugiej stronie Afryki - Antarktydy, subkontynentu Indyjskiego i Australii Wegener znalazł zbieżności w występowaniu skamieniałości. Szukał uzasadnienia dla innych faktów - jak to się stało, że pokłady węgla łączone z klimatem ciepłym występują w pobliżu bieguna północnego, a na na kontynencie Afrykańskim znajdują się ślady zlodowaceń? W 1912 ogłosił teorię dryftu kontynentalnego, mówiącą w skrócie że kontynenty są w ruchu, a w wyniku ich kolizji dochodzi do wypiętrzenia gór. W 1915 opublikował pracę, w której stwierdził że wszystkie kontynenty tworzyły kiedyś jeden ogromny ląd, który zaczął się rozpadać. Słabością jego teorii było to, że nie zaproponował żadnego wiarygodnego mechanizmu ruchu kontynentów. Nie cieszył się uznaniem wśród współczesnych mu naukowców, był wręcz wyśmiewany i wyszydzany. Dziś nikt nie podważa teorii Wegenera, naukowcy usiłują wypełnić luki i w jak najpełniejszy sposób wytłumaczyć ruch kontynentów.
Tak więc trzymając się myśli Wegenera, mamy z jednej strony strefy, gdzie dochodzi do kolizji kontynentów. Tak było mniej więcej 250-300 milionów lat temu, gdy w wyniku zderzenia Laurazji oraz Kazahstanii i Syberii wypiętrzone zostały góry Ural. Podobną genezę mają Himalaje – 20-50 milionów lat temu płyta indyjska spotkała się płytą euroazjatycką.
Aby istniała równowaga w przyrodzie, skoro są miejsca kolizji kontynentów, powinny więc też być miejsca gdzie one się oddalają. I tak też jest. Spójrzcie na globus czy też inny atlas i popatrzcie na Ocean Atlantycki. W jego środkowej części znajdziecie Grzbiet Śródatlantycki, a w centrum grzbietu biegnie głęboka dolina ryftowa, to tu przebiega granica między płytami tektonicznymi. To właśnie tam dochodzi do spreadingu - odsuwania się kontynentów. Dzieje się to głęboko pod powierzchnią wody, więc nie widzimy tego, ale niesutannie sączy się i wylewa się bazaltowa lawa. Kontynenty oddalają się w tempie około 1,5 centymetra rocznie.
Ocean Atlantycki jest starym oceanem, tak jak starymi górami są góry Ural. Znacznie młodszym oceanem jest Morze Czerwone; które posiada własną strefę ryftu.
Są też dwa miejsca na ziemi, gdzie możemy obserwować tworzenie się nowego oceanu stojąc na lądzie, jedną z nich jest Depresja Danakil. W Danakil sytuacja jest nawet bardziej skomplikowana, gdyż znajduje się tam skrzyżowanie w kształcie litery „Y” trzech stref ryftowych – Ryft Morza Czerwonego, Ryft Zatoki Adeńskiej (rozdzielającej półwysep arabski od Somalii) i Ryft Wschodnioafrykański. Trzy płyty kontynentalne Arabska, Nubijska i Somalijska oddalają się od siebie. Płyty Nubijska i Somalijska są wciąż jeszcze połączone, tworząc Płytę Afrykańską, ale pod nimi już się gotuje. Kto wie, za milion lat, a może wcześniej Somalia oddzieli się od reszty Afryki, a Danakil zostanie zalana wodą.
Nigdzie poza Danakil nie zaobserwujemy tylu niezwykłych zjawisk i procesów geologicznych; odsuwaniu się płyt kontynentalnych towarzyszą wulkanizm, trzęsienia ziemi, wylewy lawy, gorące źródła, wyziewy gazów, jeziora solne, parowanie i tworzenie się minerałów ewaporacyjnych (wytrącających się z roztworu wodnego w czasie jego odparowywania). To jedno z najgorętszych miejsc na ziemi, w porze suchej temperatura osiąga 50 stopni, średnia roczna to 34 stopnie. Dodajcie do tego bliskość niespokojnej granicy z Erytreą (strzelaniny i ofiary są tam normą) oraz nietolerujące obcych plemię Afar zamieszkujące te obszary (w przeszłości obcinali obcym mężczyznom genitalia i nosili je jako trofea wojenne) i postarajcie się zrozumieć dlaczego właśnie tam mnie ciągnęło.
Wspominałem o gorących źródłach... Szacuje się, że gdyby produkować tutaj energię ze źródeł, to wschodnia Afryka ma potencjał aby produkować nawet 75% ogólnoświatowej energii geotermalnej. Można by tam wysłać jednego naszego zakonnika, niech buduje baseny, zakłada radia i … nawraca ludzi Afar.
W rejonie Afar znajdują się 34 wulkany, z których 5 jest aktywnych. Największym i przejawiającym najintensywniejszą aktywność jest wulkan Erta Ale. Erta Ale to typowy wulkan tarczowy, o łagodnych stokach i eliptycznym kształcie, jego podstawa znajduje się około 100 metrów poniżej poziomu morza, a szczyt wznosi się 613 m powyżej poziomu morza. Krater wulkanu, szeroki na 150 metrów, wypełnia gotująca się lawa; wulkan pozostaje aktywny od co najmniej 100 lat. To tam spędziłem wigilijną noc. Spałem kilka godzin, w przeciwieństwie do pewnego Chińczyka, który wymknął się ze statywem i aparatem z obozowiska i spędził tam całą noc doprowadzając do szewskiej pasji ludzi, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo grupy (niestety ze względu na bliskość granicy z Erytreą oraz niezbyt przyjaznych tutersów odwiedzić Danakil można tylko w grupie z ochroną wojska).
Teraz przejdźmy do miejsca, które jest zupełnie niezwykłe; nie potrafię tego porównać do niczego co kiedykolwiek wcześniej widziałem. Wygląda na wytwór wyobraźni rysownika filmów animowanych, usiłującego przedstawić marsjański czy inny kosmiczny krajobraz dzieciom. I nie tylko zmysł wzroku jest zaangażowany tamże... Wyobraźcie sobie feerię bardzo intensywnych kolorów, drażniący nos zapach siarki, i dziwne bulgotania-posykiwania roztworów. Kiedy wymieniałem się wrażeniami z innymi, którym przyszło to miejsce podziwiać, słyszałem unreal, stunning, out-of-this-world czy mind-blowing.
Miejsce to, zwie się Dallol i jest kolejnym wulkanem, a raczej hydrotermalną pozostałością po erupcji wulkanu. Wulkan Dallol jest najniżej położonym wulkanem świata, jego szczyt znajduje się 46 metrów poniżej poziomu morza, i ledwie wystaje powyżej poziomu wielkiego jeziora solnego (wystaje na około 50 metrów). Cechą charakterystyczną Dallol są gorące, kolorowe baseny solankowe wypełniające krater wulkanu. Tworzą je gorące źródła, które wypłukują związki siarki i żelaza z lawy. Dallol posiada katalogowy numer 0201-041. Pierwsza erupcja wulkanu miała miejsce w 1926 roku.
Sól wciąż jest wydobywana przez ludzi Afar, wydobywana jest metodami niezmienionymi od setek lat. Używając motyk oddzielają bryły soli od podłoża, po czym formują spore prostokątne płytki solne. Wszystkie płytki mają podobne rozmiary i ważą około 4 kilogramów. Płytki układa się w foremne paczki, związuje powrózkiem, po czym obładowuje paczkami osiołki i wielbłądy. Około 2 tysięcy wielbłądów i tysiąc osiołków wędruje każdego dnia po sól. Widok karawan o zachodzie słońca przemierzających słone jezioro był fantastycznym wstępem poprzedzającym wizytę w Dallol dnia następnego.
Nie spotkałem nikogo, komu udało się dotrzeć do Danakil bez zorganizowanej grupy. Osobiście skorzystałem z usług Ethio Travel and Tours, która cieszy się dobrą opinią w sieci. ETT jest też o ile wiem, jednym z najtańszych operatorów turystycznych oferujących wyjazd do Depresji. Jeśli będziecie przejazdem w okolicach Rogu Afryki, koniecznie zobaczcie Danakil. Mind-blowing experience czyli po naszemu "łeb urywa".
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń