sobota, 3 grudnia 2016

SZKOŁA PRZETRWANIA

Transport publiczny w Arabii Saudyjskiej właściwie nie istnieje, samochód nie ma dla siebie alternatywy. Ocenia się, że po drogach królestwa porusza się 6 milionów samochodów (na 27 milionów mieszkańców).

Prowadzenie samochodu po drogach Arabii to sport ekstremalny. Moje pierwsze doświadczenia, czyli obserwacja innych użytkowników dróg z pozycji pasażera (w oczekiwaniu na lokalne prawo jazdy i samochód) wystarczyły, aby wzbudzić obawy. Ludzie jeżdżą wyjątkowo agresywnie, powiedziałbym brutalnie, a może po prostu bez wyobraźni. Kolega dopowiedział kiedyś podczas rozmowy, że może mieć na to wpływ fakt, że samochody prowadzą wyłącznie mężczyźni, stąd prześciganie się w agresywnych zachowaniach na drodze. Płeć piękna (choć okutana w czarną materię) mogłaby wprowadzić nieco spokoju na drogach.

Normalnym widokiem są tutaj samochodu poszczerbione, poobijane, połatane byle jak, domowym sumptem – taśmą klejącą i sznurkiem. To zdobywcy pierwszych szlifów drogowych, wyraziści w tłumie ulicznym; obnoszą się z ranami jak zuchy czy harcerze prezentujący swoje sprawności na rękawach mundurków.

Drogi szybkiego ruchu w pobliżu miast (ograniczenie szybkości do 110-120 km/godzinę) mają często pobocze i awaryjną linię po przeciwległej stronie. Ta linia awaryjna jest nieco węższa od zwykłego pasa ruchu, może być wyodrębniona wystającymi ponad powierzchnię drogi markerami, jej nawierzchnia jest często gorszej jakości. To tą linią pędzą ci, którym się wyjątkowo spieszy. Pędzą na spotkanie z kostuchą? Myślałby kto, że ci zrywni to właściciele amerykańskich muscle carów, Porsche, ferrari czy innych lekkich aut z ogromnym silnikiem. A skąd... Wygląda na to, że tej linii używają do szarż właściciele pierwszych samochodów – najczęściej pędzą nimi proste i relatywnie tanie koreańskie hjundaje i inne kije. I oni rzeczywiście pędzą. Gdy ja poruszam się 110 km na godzinę, czasem wydaje się, że stoję w miejscu, gdy mija mnie rozpędzony koreańczyk. Dystans między moim samochodem a tym nieustraszonym wynosi zaledwie kilkadziesiąt centymetrów, dodać należy, że ten pędzący ma po drugiej stronie półmetrowy mur z betonowych kloców. Margines błędu jest minimalny.

Samochody na rynek arabski, mogłyby być dostarczane bez kierunkowskazów – i tak nikt ich nie używa. Znaczenie częściej zobaczysz we wstecznym lusterku miganie długimi światłami. Lepiej wtedy wcisnąć się na wolniejszy pas ruchu, bo ci migający jadą mocno przekraczając dozwoloną prędkość, a migając fakt ten sygnalizują.

Jadąc do pracy w pewnym momencie dojeżdżam do miejsca, które dzień w dzień rankiem jest zakorkowane. Są to cztery rozdzielające się pasy drogi – dwa lewe to kontynuacja drogi szybkiego ruchu, a dwa prawe to pojedyncze rozjazdy odbijające w kierunku centrum Khobar. Znacznie większą popularnością cieszą się dwa “szybkie” pasy biegnące do większego Dammam. Czy wspominałem, że oznakowanie pasów ruchu również nie bardzo ma tu sens? Otóż nie ma - nikt tego nie przestrzega. Na drodze mającej 4 pasy ruchu i klepisko-pobocze tworzy się 9-10 sznurów samochodów i wszyscy chcą jechać szybko do Dammam. Ci z pobocza i prawych pasów brutalnie przeciskają się ku lewej stronie drogi. Chaos totalny, ruch z szybkością piechura, hałas, nerwy. A z dalekiego pobocza (trudno nazwać poboczem piaszczysty teren 5-10 metrów od drogi) przyglądają się temu policjanci w dwóch radiowozach. Absurd. Ja zjeżdżam w kierunku Khobar, fakt że staram trzymać się prawej nie pomaga. Ogromna większość chce w lewo.

Jeszcze jedna rzecz, która według Saudyjczyków jest bezużyteczna – foteliki dla dzieci. Dzieci wozi się na kolanach kierowcy, pozwala im się baraszkować na przednim i tylnym siedzeniu, wystawiać głowy przez szyberdach. Brak wyobraźni u tych ludzi czasem poraża.

Słyszałem o pewnym Europejczyku, który odmówił prowadzenia samochodu w Saudi po tym, co zaobserwował podczas pierwszego tygodnia. Uważam, że to zdrowa reakcja samoobronna.

Na początku zastanawiałem się kim są ci, którzy łamią przepisy. Saudyjczycy są dumni ze swych umiejętności, jeden z nich który wraz ze mną robił “defensive driving course” mówił, że podczas studiów w Ameryce trzy pierwsze miejsca w jakimś wyścigu zajęli saudyjscy studenci. Może to biedni emigranci z Pakistanu czy Indii tak szaleją na drogach kołatało się po głowie. Gdy kilka razy zajechała mi drogę saudyjska młodzież nabrałem pewności, że jest tu wielu zrywnych-niecierpliwych tutersów.

Czas zakończyć spostrzeżenia pana Henia i podeprzeć się liczbami.
Ofiary wypadków drogowych w Arabii Saudyjskiej stanowią 4,7% wszystkich zgonów, podczas gdy w USA, Australii czy Zjednoczonym Królestwie nie przekraczają one 1,7%. W statystykach używa się liczby ofiar na drogach na 100,000 mieszkańców kraju. W ciągu ostatniej dekady współczynnik ten dla Arabii Saudyjskiej wzrósł z 17,4 do 24, w porównaniu do 10 w Polsce, czy 5 w Wielkiej Brytanii.

Spośród krajów o wysokim dochodzie narodowym Saudyjczycy zdecydowanie wysforowali się do przodu w tej fatalnej statystyce. Śmierć w wypadku drogowym jest tutaj główną przyczyną śmierci wśród mężczyzn w wieku 16-30 lat.

Ministerstwo zdrowia ocenia, że 20% łóżek szpitalnych zajmują ofiary wypadków drogowych, a 81% zgonów w szpitalach to ofiary brawury na drodze. W krajach rozwiniętych wypadki drogowe powodują 1-2% utraty dochodu narodowego, w Saudi liczba ta dochodzi do 9%.

Ciekawa jest inna statystyka... Otóż próbowano przeanalizować gdzie i kiedy dochodzi do największej ilości wypadków. Łatwo było zauważyć następującą prawidłowość – wypadki są wyjątkowo częste w miejscach religijnych zgromadzeń w czasie Ramadanu. Najwyraźniej całodniowy post pogłębia zniecierpliwienie i brawurę kierowców. W innych miastach częściej aniżeli kiedy indziej dochodziło do wypadków w maju i grudniu, w tych miesiącach młodzi ludzie spieszą się na egzaminy w szkołach i na uniwersytetach. Tu mała dygresja - ja mam możliwość obserwacji jak studenci spieszą się na balety w Bahrajnie (to w czwartek po południu); w niedzielny poranek zauważam wymiotowanie przez okno na przejściu granicznym, czy też mocno zmęczonych młodych ludzi śpiących na tylnym siedzeniach samochodów.

Dodać należy, że przez lokalne uwarunkowania kulturowe to mężczyźni czterokrotnie częściej biorą udział w wypadkach drogowych. Gdy faceci giną na drodze, panie sprzątają domy i zajmują się dziećmi.

Ostatnimi czasy zaostrzono kary dla łamiących przepisy drogowe. Za używanie telefonu komórkowego grozi kara finansowa i 24 godziny więzienia; podobna kara spotka, gdy ktoś zignoruje czerwone światło. Obawiam się, że moi podopieczni nie będą mogli używać mojego samochodu, bo za ich przewinienie ja będę ukarany. To kolejna ciekawostka z Arabii, karę więzienia ma odbyć osobnik, na którego samochód jest zarejestrowany.

Nie wiem, czy jest to wystarczające usprawiedliwienie dla młodych ludzi z Arabii, ale przyznać trzeba, że liczba rozrywek jest tutaj bardzo ograniczona - do kina, teatru na inną wystawę czy koncert nie można, bo nie ma; piwa się napić nie idzie, chyba że do knajpy lepiej ukrytej niż te w Ameryce czasów prohibicji; dziewcząt podrywać nie można, bo rodzina może pozbyć się osobnika plamiącego honor. Można tylko popędzić z kolegami autostradą...

Poniżej zamieszczam dwa filmiki prezentujące kerunki, w jakich idą zainteresowania młodych miłośników motoryzacji w Arabii Saudyjskiej:

jak zmienic kolo, nie przerywając jazdy




lokalne łyżwiarstwo



AKTUALIZACJA - marzec 2018
Złagodzono kary za używanie telefonu podczas jazdy - nie ma miejsc w więzieniach dla delikwentów.
Ponadto zmieniono ograniczenie prędkości, autostradą można pomykać 140 km/godzinę.
Od czerwca można spodziewać się kobiet prowadzących samochód. Będzie się działo. Nie podważam tutaj umiejętności kobiet, nie wiem tylko jak odpowiedzą one na agresywne poczynania mężczyzn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz