Od pół roku biegam wzdłuż bardzo malowniczego kanału
przecinającego miasteczko Worsley co mnie natchnęło do przyjrzenia
się nieco historii tegoż obiektu. Kanały budowano już w czasach
rzymskich, najczęściej dla celów irygacyjnych lub jako połączenie
dwóch rzek. Nowowczesny system kanałów to rezultat rewolucji
przemysłowej w Anglii; powstawał on w XVIII i na początku XIX
wieku. To wówczas pojawiło się zapotrzebowanie na tani i
niezawodny sposób transportu dóbr w ilościach "przemysłowych".
Przedtem transport odbywał się przy użyciu zaprzęgów konnych po
drogach gruntowych, które nie nadawały się do użytku po ulewnych
deszczach; a ponieważ ilość towarów przewożonych w ten sposób
była bardzo ograniczona, ceny węgla, stali czy bawełny były
wysokie, co ograniczało rozwój gospodarczy.
W latach 70 XVIII wieku Francis Egerton, trzeci książę Bridgewater, który posiadał kilka kopalni węgla w Worsley na gwałt potrzebował sposobu na transport węgla do prężnie wówczas rozwijającego się Manchesteru. Zadania tego podjął się inżynier James Brindley, zaprojektował on kanał oraz akwedukt ponad rzeka Irwell (akwedukt ochrzczono błyskawicznie "jednym z siedmiu cudów epoki kanałów" i stał się on atrakcja turystyczną). Złoża węgla znajdowały się na północ od dzisiejszego kanału i były położone nieco wyżej, dlatego kopalnię z kanałem Bridgwater połączył podziemny kanał, co pomagało w odprowadzaniu wody z kopalni oraz zaopatrywało w wodę kanał Bridgewater.
Budowa kanału została w całości sfinansowana przez księcia Bridgewater; otwarto go w roku 1761. Konstrukcja kanału łączącego Worsley z Manchesterem kosztowała 168 tysięcy funtów (odpowiednik ponad 25 milionów funtów obecnie). Jest uznawany za pierwszy kanał nowej ery zbudowany w Anglii, który zainspirował budowę kolejnych kanałów.
Wzdłuż kanału zbudowano ścieżki holownicze, łodzie były ciągane przez konie. Ten sposób transportu błyskawicznie okazał się świetnym pomysłem i ponoć był używany aż do lat 50 XX wieku, gdy konie zostały zastąpione przez silniki.
Jeden koń mógł ciągnąć łódź załadowaną 30 tonami węgla, co jest wartością piętnastokrotnie większą od tego, co pojedynczy koń podołał ciągnąć po byle jakiej drodze. Można było tą ilość podwoić poprzez dodanie Buttys (barki holowanej za łodzią główną). Poprzez zwiększenie efektywności transportu ceny węgla w Manchesterze spadły o 2/3 w ciągu pierwszego roku od otwarcia kanału. Kanał okazał się być również świetną inwestycją, koszty budowy zwróciły się bardzo szybko za sprawą opłat transportowych.
Przemysłowcy w innych częściach kraju zażyczyli sobie kanałów. Okres między latami 70 XVIII wieku i 30 wieku XIX nazywa się "złotym wiekiem" brytyjskich kanałów, ogromne sumy zainwestowano w ich budowę i wkrótce ich sieć licząca 7 tysięcy kilometrów oplotła kraj. Ten sposób transportu był kluczowy dla industrializacji Anglii.
Łodzie budowano jak kto chciał, aż po połowę XVIII wieku, kiedy to wprowadzono standardy. Ograniczono długość łodzi z uwagi na rozmiary śluz. Jegomościem odpowiedzialnym za wprowadzenie ograniczeń był wspomniany wyżej inżynier James Brindley. Łodzie były wąskie i długie, dziś używane łodzie, często będące replikami mają szerokość 208 cm i długość 22 metrów (choć są śluzy ograniczające długość łodzi do 18 metrów oraz kilka śluz 12-metrowych). Ilość łodzi dziś pływających po kanałach szacuje się na 48 tysięcy. Bardzo proszę rzucić okiem jaką fantastyczną śluzę zbudowano w Szkocji (jakiś rodak musiał odwiedzić).
Załogę łodzi stanowił najczęściej mężczyzna zajmujący się łodzią i chłopiec prowadzący konia. Gdy natrafiano na tunel, gdzie koń nie mógł ciągnąć łodzi, prowadzono go górą na drugą stronę, a sternik kładł się na dachu łodzi i odpychając się stopami od stropu tunelu powoli przesuwał łódź na drugą stronę. Ogromną większość powierzchni łodzi stanowiła strefa cargo, dla obsługi pozostawała mała kabina na końcu łodzi.
W XIX wieku koń stosunkowo wolno ciągnący łódź, przegrał pojedynek ze znacznie szybszą i mogącą transportować większe ładunki koleją. Inwestycje z budowy kanałów zostały przekierowane na rozwój transportu kolejowego, co bardzo mocno odbiło się na zyskach firm "kanałowych" i właścicieli łodzi. Aby móc utrzymać swoje rodziny właściciele łodzi zamieszkiwali wraz z rodzinami na łodziach. W połowie XIX wieku 100 tysięcy ludzi żyło w małych kabinach zwykle ekstrawagancko dekorowanych "różami i zamkami" łodzi.
Nie bardzo wiadomo skąd wziął się zwyczaj dekoracji "roses&castles", choć nasuwają się skojarzenia z cygańskimi wozami, zwłaszcza że życie wspomnianej stutysięcznej rzeszy boat people przypominało pod wieloma względami życie Cyganów. Wszystko na łodzi i łódź sama w sobie było przyozdabiane kwiatami, domkami, kościołami, rzekami. Każdy element krajobrazu mógł przyozdobić końską uprząż, dzban do picia, mebel, lampę czy drzwi. Po dziś dzień łodzie posiadają sprzęty, które kiedyś użyteczne dziś wyłącznie przypominają o tradycji. Niech przykładem będzie Buckby Can, czyli dzban w którym przetrzymywano całodzienną porcję wody dla całej rodziny (oraz konia) na wypadek gdy woda z kanału była zbyt zanieczyszczona aby można ją pić. Buckby Can był zwykle trzymany na dachu łodzi i wiadomo już czym go przyozdabiano.
Wspomnę tu jeszcze o nieco innej roli kanałów.... Mobilizacja wojska w czasie wojny jest skomplikowanym logistycznym przedsięwzięciem. Od wojen napoleońskich, aż po II wojnę światową kanały były do tego celu wykorzystywane. Choć pola bitewne znajdowały się poza granicami to kanałów używano do transportu żołnierzy, sprzętu i zapasów do najbliższych portów.
Garnizony żołnierzy ulokowane wzdłuż kanałów miały zapewniony środek transportu. Koszary Weedon w Northamptonshire były tego najlepszym przykładem — rozciągały się po obu stronach kanału Grand Union oraz ponad nim, przy skrzyżowaniu z ulicą Watling. Koszary ukończone w roku 1803 były wykorzystywane przez ponad 160 lat, łącznie z obiema wojnami światowymi.
Poniżej kilka zdjęć kanału Bridgewater oraz
miasteczka Worsley (zdjęcia ozdób roses&castles wyguglane)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz