czwartek, 7 czerwca 2007

MARAKESZ, AGADIR I ESSAOUIRA


Wróciliśmy do Irlandzkiego domu. Po ostatnim poście odwiedziliśmy Marakesz, Agadir i Essaouirię. O Markakeszu  słyszałem wiele, spodziewałem się czegoś niezwykłego. Jak zwykle w przypadku rozbuchanych ponad miarę oczekiwań nieco się rozczarowałem. Miasto owszem, może i ładne, ale w medinie nie ma zbyt wielu pięknych ukrytych w wąskich uliczkach obiektów, tak jak to było w Fezie czy Meknes.

poniedziałek, 28 maja 2007

INSTYTUCJA PLACU


Jesteśmy prawie na przedmieściach Marakeszu. Po dolinach Todra i Dades utknęliśmy na kilkanaście godzin w mieście o dość trudnej nazwie – Ourzararat, czy coś takiego. Chcieliśmy zobaczyć jakiś przecudnej urody kasbah. Zobaczyliśmy. Jutro około południa powinniśmy dotrzeć do Marakeszu. Zwalniamy tempo. W Marakeszu zabawimy 3-4 dni, później dwa nadmorskie miasteczka i powrót do pracy.

W mieście funkcjonuje instytucja placu. Codziennie wieczorem na placu zbierają się mieszkańcy; kobiety obsiadają schody prowadzące na plac i jego obrzeża; mężczyźni tworzą wianuszki, wokół co bardziej interesujących ludzkich indywiduów. Przyciągać uwagę mogą posiadacze strusiego jaja, kończyny ptaka, posiadacze cudownych eliksirów od głowy bolenia i kuśki stojenia, doskonali oratorzy itp.  

czwartek, 24 maja 2007

SAHARA


Był wszędzie. Na powiekach oczu, w nosie, uszach, zablokował mi klawiaturę telefonu, podejrzewam, że mój aparat już nie działa (najlepszy jest prosty, mojemu staremu nikonowi zapewne zaszkodziła wymiana slajdów podczas wiatru). Czasem miał konsystencję cieczy i spływał przede mną jak woda, innym razem ślizgałem się po nim jak po lodzie, bądź grzęzłem niemiłosiernie, zależnie w której części wydmy się znalazłem. Korpulentne żuczki, żuczki biegacze i inne jaszczurki tną wydmy esami floresami na segmenty tworząc rewelacyjne mozaiki.

Wielbłąd trzęsie okrutnie (szczególnie, gdy kroczy w dół wydmy) uda bolą gdy z niego schodzisz po paru godzinach jazdy, a dziś najbardziej boli mnie wstydliwa część ciała.

niedziela, 20 maja 2007

MEKNES


Marhaba,
Mam przed sobą dziwną klawiaturę, gdzie trudno znaleźć literki. Jesteśmy w Meknes, ostatnie dni spędziliśmy w Casablance - nuda, pierwsze spotkanie z upałem w Fezie (niezwykłe miasto). Dziś jedziemy w kierunku Sahary, coby dwa dni powielbłądzić po pustyni.

Fez jest fantastyczny, jest tam wszystko to, co mi się z wakacjami kojarzy - nawoływanie muezina; arabski souk, dziwni ludzie, upał. Tylko piwa brak. Poza tym w Fezie jest to, co mnie ciągnęło do Maroka - garbarnie skór.  Zapewne kojarzycie, to typowa pocztówka z tego kraju - doły napełnione kolorowa cieczą, krzątający się tam ludzie i skóry. Jakoś chciałem zobaczyć to na własne oczy i sfotografować.

środa, 21 lutego 2007

KRWAWA NIEDZIELA


21 listopada 1920 roku miał się odbyć w Dublinie mecz futbolu gealickiego między drużynami Tipperary i Dublina. W noc poprzedzającą mecz lider IRA Michael Collins rozkazał zlikwidowanie "Cairo Gang" - 14 Brytyjczyków infiltrujących jego organizacje.

Podobno Brytyjczycy rzucali moneta próbując rozstrzygnąć czy maja w odwecie dokonać serii zabójstw na O'Connell Street (ulica w sercu Dublina), czy na Croke Parku (stadion sportów gaelickich, o którym kiedyś wspominałem).