poniedziałek, 28 maja 2007

INSTYTUCJA PLACU


Jesteśmy prawie na przedmieściach Marakeszu. Po dolinach Todra i Dades utknęliśmy na kilkanaście godzin w mieście o dość trudnej nazwie – Ourzararat, czy coś takiego. Chcieliśmy zobaczyć jakiś przecudnej urody kasbah. Zobaczyliśmy. Jutro około południa powinniśmy dotrzeć do Marakeszu. Zwalniamy tempo. W Marakeszu zabawimy 3-4 dni, później dwa nadmorskie miasteczka i powrót do pracy.

W mieście funkcjonuje instytucja placu. Codziennie wieczorem na placu zbierają się mieszkańcy; kobiety obsiadają schody prowadzące na plac i jego obrzeża; mężczyźni tworzą wianuszki, wokół co bardziej interesujących ludzkich indywiduów. Przyciągać uwagę mogą posiadacze strusiego jaja, kończyny ptaka, posiadacze cudownych eliksirów od głowy bolenia i kuśki stojenia, doskonali oratorzy itp.  


Najbardziej nas zadziwiali Ci, którzy gromadzili się wokół pełnych butelek coli o pojemności 1.5 litra i usiłowali je złowić na wędkę, która zamiast haczyka miała na końcu żyłki gumowe kółko. Za próbę złowienia należało dać pieniążek organizatorowi zabawy i właścicielowi wędek, problem w tym, że nie zaobserwowaliśmy nagrody. Mimo, że zdarzało się butelkę złowić nie spotykało się to z żądną reakcją organizatora. Może to tylko zabijanie czasu, czy ćwiczenie cierpliwości...

Aby głód nie wygnał zbyt szybko do domu na placu można się również posilić, stoją tu ruchome wózki gdzie można nabyć kolbę kukurydzy pieczonej lub gotowanej, ciabatę z kebabem, coś co przypomina frankfurterkę, coś co przypomina pasztet itd.

Powyższe obserwacje zostały poczynione na przykładzie Fezu i Meknes. Z tego, co wiem wszystko powyższe to mały pikuś w porównaniu z tym, co ma miejsce w Marakeszu, ale o tym potem...

 Meknes

 Meknes
Ait Benhaddou, Ouarzazate

Ait Benhaddou, Ouarzazate

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz