poniedziałek, 22 października 2012

MUCHY


Panie-muchy są niezwykle upierdliwe. Potrzebują one protein, aby przygotować jaja i co za tym idzie następną generację much. Proteiny biorą z naszych łez, śliny, krwi i śluzu. Po prawdzie mają one również nadzieję, że "postawimy klocka". Muchy "kręcą się" koło zwierząt i ludzi, bo odchody to najlepsze miejsce na złożenie jaj. Czasem piją też pot; pot wprawdzie nie zawiera protein, ale ma minerały które mucha może wykorzystać. Panowie-muchy kręcą się koło nas, tylko dlatego że chcą być blisko pań-much, oni nie potrzebują protein. Wokół nas zwykle lata trzy razy więcej pań, aniżeli panów.


Im mniejsza mucha tym bardziej upierdliwa. Te małe są bardziej zdesperowane bo zapotrzebowanie na proteiny większe. Mała mucha miała mało pokarmu, albo marny pokarm w stadium larwalnym, musi bardziej się starać, aby złożyć jaja. Tłuste muchy nie obsiadują ludzi, małe zachowują się jak demony.

Muchy obserwujące przybycie pierwszych kolonizatorów musiały piać z zachwytu. Osadnicy przytargali ze sobą pięć krów i dwa byki. Zaczął się zajebyczo dobry okres dla much. Muchy rozmnażają się jak burza w
krowich plackach. W Australii jest około dwudziestu milionów sztuk bydła. Każdej krowie wypada spod ogona około dwunastu placków dziennie. Każdy placek może być miejscem narodzin dwóch tysięcy much.

Przed epoką krów muchy cierpiały. Nawozu kangurów było znacznie mniej i wysychał on błyskawicznie - muchy miały mało materiału do rozmnażania.

Pewnym ratunkiem są dla nas ludzi żuczki-gnojarze - powodują one szybszy rozkład krowich placków (w postaci kulek znikają pod ziemią) i spowalniają w ten sposób rozmnażanie much. Niech nam żyją Onthophagus ferox i Onthophagus granulatus!!!

Muchy nie są w stanie przetrwać zimy w południowej Australii - jest dla nich zbyt zimna i mokra. Niestety nawet w zimie mnożą się na północy i w centralnej Australii. Ich populacja zmienia się wraz ze zmianą opadów i pór roku.

Od sierpnia do listopada od północy wieją ciepłe wiatry, mniej więcej regularnie - dwa razy w miesiącu. Te wiatry transportują na południe masy pań-much w ciąży. Muchy poruszają się skokami, czasem setki kilometrów w ciągu dnia. Kiedy wiatr zmienia kierunek i wieje ku północy muchy go ignorują i zostają tam gdzie się właśnie znajdują. Czekają spryciarze na następny powiew ciepłego wiatru z północy. Poruszając się znajdują pastwiska okryte krowimi plackami. Składają jaja. To co nas atakuje to nowe pokolenie, powstałe z gówna. Samice nadlatujące z północy są grube od jaj, każda ma ich ponad 50. Około 30% muszek przeżywa. W rezultacie jedna mucha "tworzy" około 10 nowych. Nowe pokolenie jest gotowe do rozrodu w kilka dni. I znów jest ich 10 razy więcej. Nic więc dziwnego, że zauważa się "nagły" napływ much. Pod koniec lata pastwiska wysychają, krowi nawóz nie jest już tak doskonałą wylęgarnią. Muchy produkują mniej jaj (około 18) i tylko 1% przeżywa. Wyliczono, że 1000 samic wydaje wówczas na świat tylko 18 młodych much. Muchy znikają!!!! Prawie.

Jako się rzekło muchy nie przeżyją zimy na południu Australii, ale wszędzie indziej owszem są w stanie przetrwać. Nawet w centralnej części - na pustyni. Jest ich tam oczywiście mniej, ale i ludzi jest mniej. Nieważna jest więc liczba much - ważny jest stosunek much i ich dobroczyńców-żywicieli.

W Perth pierwsze muchy pojawiają się w październiku. Liczba zwiększa się w listopadzie, aż osiągają "szczyt" w grudniu. Wszystkie barbecue w grudniu wyglądają podobnie - zarówno ludzie jak i jedzenie są pokryte muchami. Z końcem stycznia muchy znikają.

Wszyscy "odkrywcy" Australii skarżyli się na obecność tych stworzeń. Zachowały się wzmianki w wielu pamiętnikach, podobne skargi odnotowano:
D. de Prado, Wyspy Torres Strait, rok 1606.
F. Pelsaert, Geraldton, Zachodnia Australia, rok 1629.
W. Dampier, północny-zachód Australii Zachodniej, rok 1688 i 1699.
de Vlamingh, Swan River, Zachodnia Australia, rok 1697.
J. Gonzal, zatoka Carpentaria, rok 1756.
M. Flinders, i więcej złych wieści z zatoki Carpentaria w roku 1802.
G. Grey, potwierdził, że wciąż dużo much w północno-zachodniej części Australii Zachodniej w roku 1837.
C. Sturt, Cooper's Creek, rok 1845.
Johnson i Bancroft, zauważyli obfitość much na ulicach Perth i Melbourne w roku 1920.

Jeden z słynniejszych podróżników-odkrywców Ernest Giles, pisał w roku 1876 mniej więcej tak: "Muchy w obozie dziś jakby liczniejsze niż wcześniej. Są wszędzie, jedzenie i picie niemożliwe. Zęby nie są wystarczającą przeszkodą i muchy przedostają się do naszych gardeł. Nosimy je na całym ciele, czepiają się naszych ubrań, a gdy umierają inne nadlatują oby zobaczyć co było przyczyną śmierci ich pobratymców. W momencie gdy czuję je w gardle zbiera mi się na wymioty. Podobno natura nie znosi próżni. Moja natura znacznie bardziej nie znosi much; gdy połknę jednego drania, próżnia pojawia się natychmiast. Ich ciała są pełne ohydnej materii, mimo słodkiego posmaku mają odrażający smak. Powodują nieznośny dyskomfort dla naszych oczu, które są ich pełne".

Powyższe słowa mają czytelnikom uświadomić, że Australia jest piękna, słoneczna i warta podróży, ale bywa że są tu miliony skrzydlatych brzęczących istot, które potrafią mocno uprzykrzać życie i zmienić postrzeganie rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz